-Niedługo
zamieszkasz w tej sali- powiedział Key, obserwując swojego przyjaciela, który
ponownie zmierzał w kierunku nawiedzonej sali.
-Key ma rację. Ostatnio w ogóle nie
masz dla nas czasu, bo ciągle siedzisz z tym duchem- wtrącił Jjong, kopiąc z
całej siły swój plecak, który przeleciał przez pół pomieszczenia i odbił się od
ściany.
-Jesteście zazdrośni?- zapytał
Minho, obserwując ich z rozbawieniem.
-My po prostu tęsknimy za kumplem.
Od miesiąca nic tylko chodzisz do tej sali. I co ty tam w ogóle robisz?
- Taemin uczy mnie gry na
fortepianie. Fajna zabawa.
Jjong spojrzał na niego sceptycznie,
siadając obok Key i obejmując go.
-Jakoś wcześniej nie paliłeś się do
nauki na innych instrumentach niż gitara- Key przytulił się do Jjong`a,
zagryzając dolną wargę.
-Zakochałem się- wypalił ni z tego
niż owego Minho, zaskakując samego siebie. Jego przyjaciele wytrzeszczyli na
niego z zaskoczeniem oczy.
-Że co proszę?- odezwał się po
dłuższej chwili Jjong.
-Zakochałem się- powtórzył Minho,
przybliżając swoją dłoń do serca. On i Taemin stali się sobie bliźni od czasu,
gdy Minho zaczął codziennie do niego przychodzić. Rozmawiali, śmiali się.
Patrzył na twarz Taemina z nieskrywaną radością. Każda chwila z nim spędzona
była najlepszą w jego życiu, ale nigdy wcześniej nie pomyślał, że to mogła być
miłość. Że się zakochał.
-Minho, nie chcę cię dołować, ale
ten chłopak jest duchem, a to oznacza, że praktycznie nie istnieje. Tak
cieleśnie- powiedział Key, podchodząc do przyjaciela i kładąc mu rękę na
ramieniu.
-Byłem w szkolnej bibliotece
ostatnio. Szukałem jakichś informacji na jego temat. W zasadzie nie wiele wiem
o jego przeszłości i zdaję sobie z tego sprawę, że normalnego związku z nim
stworzyć nie mogę, ale co poradzić, że się zakochałem? Miłość nie wybiera, a
serce nie sługa.
-Wiem. Znalazłeś coś w tej
bibliotece?
-Nie, ale dzisiaj go wypytam o to
jak zginął. Chcę wiedzieć. I wiesz Key, dopóki mogę z nim rozmawiać i widzieć
jego uśmiech, to mi wystarcza- Minho uśmiechnął się do przyjaciela ciepło i
wyszedł, zostawiając tą dwójkę samą.
-To się porobiło- westchnął Jjong,
podchodząc do Key i przytulając go od tyłu.
-Martwię się, Jjong- Key wtulił się
w klatkę piersiową swojego chłopaka i westchnął.
-Myślę, że Minho wie co robi.
-Ale on będzie przez to
nieszczęśliwy! W końcu zrozumie, że brak kontaktu cielesnego to problem. I my
będziemy musieli go później pocieszać i doprowadzać do stanu używalności.
-Od tego są przyjaciele, kochanie.
Przecież nie zabronisz mu przychodzenia do tej sali. Sam powiedział, że
patrzenie na tego chłopaka daje mu szczęście.
-Masz rację, ale ja nie wiem co
robić. Naprawdę się martwię. Nie chcę by później cierpiał.
Jjong odwrócił Key twarzą w swoją
stronę i pocałował lekko. Jego chłopak miał takie dobre serce, mimo, że lubił
narzekać. Martwił się i dbał o przyjaciół jak nikt inny. Był taką ich ummą, za
co wszyscy go kochali.
-Ja bym nie dał rady, gdybyś był
duchem. Po prostu bym nie wytrzymał- powiedział Jonghyun, całując nos Key.
-Ja też nie. Za bardzo jestem od
ciebie uzależniony, ty mój narkotyku- Key, uśmiechnął się szeroko, odsuwając
się od swojego chłopaka.
-Mówiłem ci już, że strasznie podoba
mi się twój nowy kolor włosów?
Jjong przejechał ręką po żółtej
czuprynie Key, na co ten automatycznie odskoczył od czego, poprawiając włosy.
-Zostaw! Zniszczysz mi fryzurę. A
tak swoją drogą to gdzie nasz miłośnik kurczaków?- rozejrzał się po
pomieszczeniu, dopiero teraz zauważając, że przez cały czas nie było przy nich
Jinki`ego.
-Mówił coś o dodatkowej zmianie w
barze, a co?
-Zgłodniałem. Pojedźmy do niego i po
wkurzajmy trochę, co ty na to?
Na usta Kibum`a wypłynął wredny
uśmieszek. Jjong zaśmiał się, chwycił go za rękę i pociągnął do wyjścia,
obmyślając w głowie jak by tu uprzykrzyć dzień Jiknki`emu.
Minho obserwował z sercem
przepełnionym miłością, jak Taemin wystukuje nową melodię na fortepianie.
Chłonął wzrokiem jego twarz, każdy gest, ucząc się ich na pamięć. „Miłość bywa
dziwna”- pomyślał, podchodząc do instrumentu i siadając na krzesełku, które tu
dostawił kilka dni wcześniej.
-Już jesteś?- spytał Taemin,
spoglądając na niego i uśmiechając się szeroko. Jak on kochał ten uśmiech.
Pełen szczęścia i ciepła, taki niemal dziecięcy.
-Jak widać- odpowiedział, dotykając
palcem jednego z klawiszy.
-Coś nie tak?
Taemin od razu zauważył, że jego
przyjaciela musi coś gryźć. Przez chwilę zapanowała cisza, aż w końcu Minho
odpowiedział:
-Zastanawiałem się… To znaczy, byłem
wczoraj w szkolnej bibliotece, żeby znaleźć coś tam na twój temat, ale nie
znalazłem.
Taemin zaśmiał się, odwracając się w
jego stronę i siadając na krześle po turecku.
-Niby dlaczego miało by być coś o
mnie w szkolnej bibliotece?
-Nie wiem. Trochę to głupie, wiem.
Ale zastanawiałem się, jak to się stało, że jesteś teraz tym kim jesteś. Jak
umarłeś, Minnie?
Oczy chłopaka rozszerzyły się w
zaskoczeniu. Minho spanikował, myśląc, że popełnił błąd, pytając go o to. W końcu nawet dla
ducha mówienie o swojej śmierci może być bolesne.
-Przepraszam, nie powinienem o to
pytać. Po prostu byłem ciekawy- powiedział szybko, spuszczając głowę.
-Kto ci w ogóle powiedział, że
umarłem?
Teraz to Minho wytrzeszczył oczy w
zaskoczeniu.
-Przecież jesteś duchem, więc…
-Może kiedyś ci opowiem, ale jeszcze
nie teraz. Myślę za to, że powinniśmy wrócić do twojej nauki gry na
fortepianie.
Minho pokiwał potakująco głową, nic
z tego nie rozumiejąc. Twarz Taemina znowu przybrała pogodny wyraz. Co to w
ogóle miało być? Że niby Taemin wcale nie umarł? Przecież był duchem. Nie miał ciała,
nikt poza Minho go nie widział, ani nie słyszał. Taemin wyrwał go z zamyślenia,
dotykając lekko jego dłoni, przez co Minho przeszedł zimny dreszcz. Uśmiechnął
się do niego i pochylił nad fortepianem, naciskając tam, gdzie kazał mu jego
nauczyciel.
-Proszę was, nie miziajcie się
tutaj. Odstraszycie klientów!- powiedział Jinki, z błagalną miną patrząc na
swoich dwóch przyjaciół. Key siedział właśnie na kolanach Jonghyuna, prawie go
całując. Szeptali do siebie słodkie słówka i dotykali się dość sugestywnie,
przez co połowa klientów obecnych w barze patrzyła na nich. Key zamruczał jak
kot, przybliżając twarz do twarzy Jjong`a, a Jinki poczuł jak zalewa go fala
paniki.
-Ya! Wywalą mnie przez was! Wszyscy
wiedzą , że jesteście moimi kumplami. Key, proszę cię zejdź z niego i przestań
mruczeć jak kot- Jinki chwycił za ramię przyjaciela, próbując go zdjąć z
Jongyunowych kolan.
-Jinki, zostaw moją żonę w spokoju,
bo ci krzywdę zrobię- warknął groźnie Jjong, rzucając piorunujące spojrzenie na
swojego przyjaciela. Key zaśmiał się pod nosem, widząc bladą twarz Onew.
-Z wariuję przez was! Gdzie jest
Minho gdy jest potrzebny?!
-Ze swoim chłopakiem- duchem. On ci
nie pomoże.
- Chłopaki, serio, proszę was
przestańcie. Jeśli się uspokoicie to postawię wam kurczaka i lody, tylko
proszę, nie miziajcie się już- Jinki był już bliski rozpaczy. Key uśmiechnął
się jak kot i zeskoczył z kolan Jjonga, poprawiając bluzkę.
-Chcę podwójne czekoladowe z polewą
karmelową- powiedział, siadając na krzesełku obok. Jjong zmarszczył brwi,
rozsiadając się wygodnie na swoim krześle. Ludzie nadal ich obserwowali z
zainteresowaniem.
- Poczekajcie tylko, ok? Skocze do
sklepu obok- szepnął Jinki, pokazując dla kumpla za ladą, że wychodzi. Ten
tylko kiwnął głową i wrócił do przyjmowania zamówień.
-Ale miał minę, jak próbowałeś mnie
pocałować- odezwał się Jjong, bawiąc się serwetką.
-Uwielbiam go tak drażnić. A w ogóle
to ludzie tutaj mieli niezłe przedstawienie.
- Zauważyłem. Swoją drogą, nie
powinieneś jeść lodów.
-Dlaczego?
Key poprawił ręką swoje włosy,
obrzucając iście divowym spojrzeniem jakiego kolesia, który nie odrywał od
niego wzroku. Ten od razu spuścił głowę, udając, że liczy pieniądze.
-Twoje migdałki- powiedział Jjong,
patrząc w kierunku tego samego chłopaka, co Key i uśmiechając się pod nosem.
Ten seksowny kociak, siedzący obok niego, był tylko i wyłącznie Jjong`a. A inni
mogli tylko patrzeć i podziwiać. Nigdy dotykać.
- Nic im nie będzie, a mam ochotę na
lody.
Jinki wpadł do baru nieco zadyszany,
niosąc w rękach dwa wielkie lody. Wręczył jeden dla Key, a drugi dla Jjong`a,
mówiąc:
-Nie wiem jakie chciałeś, to wziąłem
śmietankowo czekoladowe z polewą truskawkową.
-Mogą być- Jjong spróbował trochę
loda i omal się nie zakrztusił, widząc jak Key z zapamiętaniem liżę swojego.
Rzucał przy tym tak sugestywne spojrzenia, że jego przyjaciel w spodniach od
razu obudził się do życia.
-Bummie, kochanie, mógłbyś normalnie
jeść tego loda- wykrztusił, siadając trochę w innej pozycji. Key podniósł do
góry jedną brew, ponownie nabierając językiem trochę loda.
-Zgadzam się z Jjong`iem. Jedz go
normalnie- dodał Jinki, czując, że znowu ogrania go panika. Chłopak, który
wcześniej przyglądał się Kibumowi, teraz wręcz nie mógł oderwać od niego
wzroku. Jinki miał wrażenie, że ten zaraz się zaślini. Jonghyun powędrował za
spojrzeniem Onew i poczuł jak ogarnia go fala zazdrości.
-Dobra, dosyć tego. Jedziemy do
domu- powiedział, wstając i chwytając Key za rękę. Nie będzie mu tu żadnej cwel
patrzył na jego żonę z pożądaniem w oczach.
-Skoro chcesz- rzucił Key,
uśmiechając się pod nosem. Ruszyli oboje do wyjścia, machając na pożegnanie dla
Onew. Ten usiadł na pustym krześle, oddychając z ulgą. Kochał swoich
przyjaciół, ale czasem miał ich dość. Szczególnie tej dwójki.
Key jest ciągle napalony... a może Jonghyun....? A może oni obaj? tak, obaj *_*
OdpowiedzUsuńCzyli że Taemin... nie umarł ? o.O
J.
Ja pierniczę, to co Taemin jest w śpiączce? Bo innego wytłumaczenia nie widzę, a może się mylę? O.O Ale bardzo ciekawe.
OdpowiedzUsuń*C.Blue*- to samo pomyślałam ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Key x"D ...Że nie umarł !? Muszę przyznać,że zżera mnie ciekawość ( ̄□ ̄;)~ Mashiro
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł na wnerwianie kurczaczka^^ i nie wiem który jest bardziej napalony^^
OdpowiedzUsuń