-Jestem
wykończony!- krzyknął Jjong, odchylając się do tyłu na krześle.
-Czym?- spytał Jinki, wysyłając
kolejnego smsa do Hyorin.
-Ten chłopak to niewyżyta bestia
jest! Nie spałem całą noc.
Owa „bestia” spojrzała na niego,
uśmiechając się wrednie pod nosem. Ostatnia noc była jedną z tych
niezapomnianych. Pełna wrażeń, głośnych jęków, przyspieszonych oddechów i co
chwilę obchodzonych orgazmów.
-A podobno mieliście kończyć
piosenkę, a nie kolejne „JongKey Show” urządzać- Onew położył telefon na ławce
przed sobą, uśmiechając się pod nosem.
-Nie wyszło. W ogóle to dziwię się,
że Key da radę jeszcze siedzieć- mruknął Jjong, przymykając na chwilę powieki.
-Chłopaki, kocham was i w ogóle
jesteście dla mnie jak rodzina, ale ja naprawdę nie chcę znać szczegółów z
waszego pożycia seksualnego- Lee skrzywił się lekko, wyciągając z plecaka
porządnie zapisany już zeszyt i ołówek.
-Kochasz nas? A ja myślałem, że
kochasz Hyorin- Key nawalił się na przyjaciela od tyłu, dusząc go trochę.
-Kocham i was i Hyorin, ale każdego
w inny sposób. Was jak braci.
-Och, jaka szkoda, a już miałem
nadzieję…
-Niewyżyta bestia.
-Dobra, przerwijcie już te rozmowy.
Kibum chodź ze mną do pokoju nauczycielskiego, profesor kazał nam przyjść przed
lekcją po jakieś materiały- odezwał się dopiero teraz Minho, przysłuchując się
rozmowie przyjaciół. Dzisiejsze zajęcia zaczynały się i kończyły nieco
później, przez co niestety nie będzie mógł ponownie odwiedzić Taemina.
Uśmiechnął się, wspominając słodki smak ust chłopaka. Gdyby mógł to zostałby z
nim do końca swoich dni w tym szpitalu, całując miękkie wargi.
-Dobra, chodź- westchnął Key,
odrywając się od Jinki`ego i ruszając na korytarz. Szli jakiś czas w milczeniu,
obserwując innych studentów, teraz siedzących pod ścianami i zajmujących się
swoimi sprawami.
-Co się wczoraj wydarzyło?-
milczenie przerwał Kibum, obserwując ciągle błąkający się tajemniczy uśmieszek
na charyzmatycznej twarzy jego przyjaciela.
-Skąd to pytanie?
-Przecież wiedzę, że jesteś jakiś
taki wniebowzięty. Twoja charyzmatyczna buźka wszystko zdradza, więc co się
wydarzyło?
-Całowaliśmy się i przyznam, że był
to najlepszy pocałunek jaki w życiu przeżyłem.
-Jako przyszywana umma Taemina,
powinienem cię teraz porządnie zbesztać, ale za bardzo się cieszę z tego powodu.
I co jest z wami?
-Nie wiem. Powiedziałem mu co do
niego czuję, ale nic poza tym. Zobaczymy jak się sprawy potoczą.
Zatrzymali się przed pokojem nauczycielskim
i zapukali. Nauczyciel wyszedł, podając im całkiem spory plik książek i kazał
zanieść do sali wykładowej. Tak więc chłopcy wracali właśnie do miejsca skąd
przybyli. Przechodzili już koło przejścia na korytarz, prowadzący do
nawiedzonej sali, kiedy ich uszu dobiegł dźwięk gry na pianinie. Spojrzeli na
siebie zdezorientowani i długo nie czekając, ruszyli w stronę skąd dochodziły
owe dźwięki. Minho wszedł do sali numer dwadzieścia trzy i stanął jak wryty,
widząc chłopaka na wózku, grającego na fortepianie.
-Taeminnie?- spytał, przesuwając się
w bok, aby wpuścić do środka Kibuma. Chłopak oderwał głowę od fortepianu i
obdarzył ich swoim promiennym uśmiechem. Minho miał wrażenie jakby cofnął się w
czasie. Lee wyglądał dokładnie tak jak wtedy, gdy spotkał go po raz pierwszy i
gdyby nie wózek, na którym siedział, Choi pomyślałby, że śni.
-Minho, Key umma, Anyo!- powiedział
Taemin, nie przestając grać na instrumencie.
-Minnie skąd ty się tutaj wziąłeś i
w ogóle to długo już tu jesteś?- Tym razem odezwał się Kibum, podchodząc do
chłopaka. Taemin zwiesił głowę, przygryzając ze zdenerwowania swoją wargę.
-Niedługo, jakieś pół godziny. Ja…
tutaj przyjechałem- wydukał, bojąc się spojrzeć im w oczy.
-Przyjechałeś? Na wózku? Sam? Taki
kawał drogi?- Minho nie mógł wyjść ze zdziwienia, słysząc to.
-Yhym. To nie daleko Minho, a ja
pamiętałem drogę i chciałem trochę pograć. Brakuje mi tego tak samo jak tańca,
a dopóki nie stanę na nogi, mogę tylko grać.
-Grasz naprawdę pięknie. Dopiero
teraz miałem okazję, aby cię posłuchać- Kibum oparł się o instrument,
uśmiechając ciepło.
-Powinieneś wracać do szpitala.
Twoja rehabilitacja czeka. Key zanieś te rzeczy do sali i pożycz od Blinga
kluczyki. Odwieziemy go- wtrącił Minho, zaciskając usta w wąską linijkę. Był zły.
Taemin nie powinien jeździć samotnie przez miasto na wózku. Jeszcze by go
samochód potrącił albo coś innego. Choi nie mógł go stracić.
Kibum pokręcił potakująco głową,
odbierając od Minho pakunki i rzucając krótkie „zaraz wracam”, zostawił ich
samych. Taemin siedział ze spuszczoną głową i rękami złożonymi na kolanach, nie
wiedząc jak się zachować. Czuł, że Minho jest na niego zły, mimo, że ten tego
nie okazywał.
-Powinieneś być bardziej rozsądny-
odezwał się Choi, patrząc na smutną minę chłopaka. Serce mu się ściskało z tego
powodu, ale nic nie mógł na to poradzić. Musiał dać dla młodszego chociaż
namiastkę reprymendy.
-Przepraszam- bąknął Taemin, bawiąc
się swoimi palcami u rąk. W końcu podniósł do góry głowę, wstał i spróbował
zrobić krok.
-Uważaj- Minho automatycznie ruszył
w jego stronę, ale zamarł w pół kroku, bo stopa Lee przesunęła się kilka
centymetrów do przodu. Chłopak zaciskał zęby z wysiłku, starając się ruszyć też
drugą stopą. Kropla potu jaka wystąpiła na jego czole, popłynęła po wydatnym
policzku, aby w końcu zwisnąć na brodzie i skapnąć na podłogę. Udało się.
Zrobił krok do przodu, po raz pierwszy od dwóch lat. Automatycznie podniósł do
góry głowę, krzycząc:
-Minho, widziałeś to?! Udało mi się!
Choi podszedł do niego z uśmiechem
na ustach, przytulił do siebie i pocałował, zanim ten spróbował zrobić kolejny
krok. Taemin jęknął, odwzajemniając pocałunek i przytulając się swoim ciałem do
ciała Minho.
-Widziałem- wyszeptał Choi,
odrywając się od ust chłopaka.
-Nie złość się już na mnie.
-Jakże bym mógł dłużej się na ciebie
złościć, jeśli widzę jak wielkie robisz postępy?
-Zrobiłem swój pierwszy krok.
Lee mocniej wtulił się w pierś
Minho, wsłuchując się w nieco przyspieszone bicie jego serca. Chciał, aby ta
chwila trwała wiecznie, ale niestety przerwało ją głośne chrząknięcie Key.
-Wybaczcie, że wam przeszkadzam, ale
melduję, że misja wykonana- powiedział Diva, potrząsając kluczykami od
samochodu Jjong`a.
-Co mu powiedziałeś, że dał ci
kluczyki?- odezwał się Minho, nadal przytulając do siebie teraz nieco
czerwonego Taemina.
- Że chcę coś wyjąć z auta. I tak
ledwo kontaktował, prawie śpi na ławce. Jinki obiecał, że zrobi mu zdjęcie jak
zacznie się ślinić- na twarzy Key zagościł wredny uśmieszek.
-Umma jesteś wredny- wtrącił Taemin,
nie odrywając się od Minho.
-Taka już moja natura, Minnie. To co
idziemy?
Choi kiwnął potakująco głową,
podchodząc do wózka, aby młodszy mógł na nim usiąść. Taemin zrobił minę zbitego
psa, spoglądając tęsknie na fortepian i w końcu usiadł. Naprawdę nie chciał
wracać do szpitala. Opuścił go w końcu po dwóch latach, zauważając jak dużo się
zmieniło w tak krótkim czasie. Chciał grać na fortepianie, chciał tańczyć.
Westchnął, dotykając ręką swojej nogi. Cieszył się, że w końcu udało mu się
wykonać pierwszy krok. Można powiedzieć, że musiał uczyć się chodzić jeszcze
raz. Jak małe dziecko, co jeszcze nigdy nie stało na własnych nogach. Wiedział,
że teraz będzie już łatwiej. Że z każdym kolejnym dniem coraz szybciej będzie
mógł przemieszczać się na władnych nogach, a nie na wózku, którego miał już
serdecznie dość. Jednak powrót do tańca zajmie mu nieco więcej czasu. Na nowo
będzie musiał uczyć swoje ciało kroków tanecznych, a to ciężka i żmudna praca.
-Rozchmurz się Taeminnie- powiedział
Key, widząc smutną minę chłopaka, kiedy zbliżali się już do auta.
-Łatwo mówić- bąknął Taemin, cały
czas patrząc na swoje ręce, ułożone na kolanach.
-Jak się uśmiechniesz to dam ci
cukierka- Key nie dawał za wygraną. Nie lubił kiedy ten dzieciak się smucił. W
ogóle to zastanawiał się jak Minho dawał radę patrzeć na jego smutną minę,
kiedy ten był jeszcze duchem.
-A jaki smak?- W oczach chłopaka
automatycznie zabłysło kilka iskierek na dźwięk słowa „cukierek”.
-Czekoladowe. Jjong schował kilka w
samochodzie i sądzę, że się nie pogniewa jak mu kilka podkradniemy.
Kibum puścił w stronę chłopaka
perskie oko, uśmiechając się pod nosem, gdy na ślicznej twarzy "jego dziecka"
ponownie zagościł uśmiech. Minho zaśmiał się w duchu na ten widok. Jego
kochanie był małym łasuchem i zawsze, a to zawsze słodkości pomagały w
opanowaniu złego lub smutnego nastroju chłopaka.
Key otworzył samochód, siadając za
kierownicą i grzebiąc w schowku. Taemin o własnych siłach przeniósł się na tylne
siedzenie, a Minho zajął się schowaniem wózka do bagażnika. Kiedy już to
zrobił, spojrzał pytająco na Kibuma, który wpychał właśnie do buzi najmłodszego
cukierka.
-Ja prowadzę- powiedział Key,
uśmiechając się szatańsko pod nosem.
-Mogę to zrobić. Nie jestem już aż
tak zły- dodał, widząc nieco sceptyczną minę przyjaciela. Ten westchnął i
usiadł na miejscu pasażera, mówiąc Taeminowi, aby ten zapiął pasy i zjadł
szybciej tego cukierka. W końcu Kibum ruszył…
To co Taemin przeżył podczas tej
krótkiej jazdy, jeszcze nigdy nie miał okazji doświadczyć. Od strachu o własne
życie, po prawie że ogłuchnięcie od krzyków Minho, który desperacko próbował
wyrwać dla Key kierownicę, po okropne mdłości. Kilka razy nawet uderzył się
głową o szybę z głośnym jękiem.
-Ku*** Kibum, kto ci dał prawo
jazdy?!- wrzasnął Minho, kiedy w końcu zatrzymali się pod budynkiem szpitala.
Ludzie wokół patrzyli na nich z przerażeniem, uciekając jak najszybciej z pola
ich widzenia.
-Na egzaminie poszło mi lepiej-
rzucił Key, jakby nigdy nic odpinając pas. Choi odwrócił się do tyłu i omal nie
zszedł, widząc bladą jak śmierć twarz Taemina.
-Spójrz co zrobiłeś, Minniemu!-
wskazał na niego palcem, pospiesznie wysiadając z auta i otwierając tylne
drzwi. Teraz był jeszcze bardziej wściekły. Po drodze omal nie potrącili kilku
osób, prawie, że zrobili garaż z jednego ze sklepów i w ogóle to cud, że
jeszcze żyli.
-Skarbie, żyjesz?- spytał Taemina z
czułością, odrywając jego kurczowo zaciśnięte dłonie na oparciu
przedniego siedzenia. Chłopak odwrócił ostrożnie głowę w jego stronę, krzywiąc
się i powiedział:
-Zaraz zwymiotuję.
Key automatycznie sięgnął po
sportową torbę Jjong`a, która leżała obok chłopaka, wyciągnął z niej rzeczy i
podstawił pod twarz Lee, akurat w momencie, gdy ten zaczął zwracać drugie
śniadanie.
Minho ukucnął obok niego, odgarniając
z jego twarzy długie kosmyki i zaciskając usta w wąską linijkę. Miał ochotę
zabić Kibuma. Przez tego idiotę jego kochanie wymiotowało. Nie daruje mu tego.
-Już- wychrypiał Taemin, opierając
się wygodnie o oparcie siedzenia i czerwieniąc z zażenowania. Key zajrzał
do torby, krzywiąc się i wystawiając ją na zewnątrz.
-Jjong mnie zabije- wymamrotał,
zapisując sobie w pamięci, że musi najpierw pójść do łazienki.
-Ja zrobię to pierwszy, jak tylko
Minnie będzie bezpieczny w szpitalu- Choi spojrzał na niego lodowatym wzrokiem,
na co po plecach Kibuma przeszedł niezbyt przyjemny dreszcz. Wszyscy odczekali
kilka minut, aby upewnić się, że chłopak nie będzie więcej wymiotować, aż w
końcu Minho wyjął z bagażnika wózek i pomógł mu na nim usiąść.
Wchodzili właśnie na oddział, na
którym leżał Taemin, gdy do ich uszu doszedł głos starszego brata Lee.
-Taeminnie?! Gdzie ty do jasnej
cholery byłeś?!
Taemin spojrzał na brata nieco
zażenowany, łapiąc Minho za rękę w geście ratunku. Ten automatycznie się odezwał:
-Znalazłem go na mojej uczelni.
-Jak to na uczelni?!
-Normalnie. Grał sobie. Dostał już
naganę, więc oszczędź mu tego.
Taesun patrzył co chwilę to na
jednego to na drugiego, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Przyszedł w
odwiedziny do brata i zastał pustą salę, a gdy zaszedł na rehabilitację, tam
też go nie znalazł. Zmartwiony i nieco wkurzony zaczął przeszukiwać szpital,
ale bez skutku. Omal nie dostał zawału ze zmartwienia.
-Muszę ci kupić telefon- mruknął pod
nosem, przejmując od bruneta wózek.
-Przepraszam, hyung- powiedział
Taemin, patrząc na niego swoimi wielkimi oczami.
-Ważne, że nic ci nie jest.
Przełożyłem ci rehabilitację na później, więc lepiej od razu tam chodźmy.
-Ja się będę zbierać. Taeminnie
napij się najpierw wody albo herbaty- wtrącił Minho, czochrając długie włosy
chłopaka. Ten kiwnął potakująco głową i już po chwili patrzył, jak Choi znika
za zakrętem.
Kibuma znalazł w męskiej łazience,
zawzięcie próbującego pozbyć się mało przyjemnej zawartości z torby swojego
chłopaka. Od razu odebrał mu kluczyki i ruszył na parking bez żadnego słowa.
Key pobiegł za nim, krzycząc, aby najpierw zajechali do ich domu i prosząc, aby
Minho nie mówił nic dla Jjong`a. Choi natomiast poważnie musiał się nad tym
zastanowić, bo perspektywa natarcia nosa wrednej dive wydawała się być bardzo
kusząca.
Jazda Key samochodem mnie rozwaliła!!! ;)
OdpowiedzUsuń