sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział 7


          „Od: Dinozaur;

            Bummie został w szpitalu. Za trzy dni wytną mu ten migdał. Byłoby szybciej, gdyby nie ta opuchlizna. ;/ ”

            Minho przeczytał wiadomość zaspanym wzrokiem i odpisał:

            „Od: Minho;

            To dobrze, w końcu coś z tym zrobią.”

            „Od: Dinozaur;

            Taaa, ale szczerze mówiąc to boję się go tu zostawiać. Wiesz jaką przydzielili mu pielęgniarkę? To sumo jakieś. O.o Z powodzeniem mogłaby grać w filmie „Uwolnić orkę”. I to główną postać. Orkę. Przecież ona jak za mocno ściśnie to mi żonie rękę jeszcze połamie! ;/ „

            Zaśmiał się, przewracając się na plecy i drapiąc po nagim ramieniu.

            „Od: Minho;

            Serio jest aż tak wielka? ;)”

            „Od: Dinozaur;

            Czekaj, wyślę ci zdjęcie jak tylko będzie wychodzić. To babsko mnie przeraża. Bummie`ego z resztą też…”

            Wstał z łóżka i ruszył powoli do kuchni, aby napić się wody. Był już wieczór, za oknem ciemno. Przespał prawie cały dzień. Musiał być naprawdę zmęczony. Wyjął z lodówki zimną butelkę wody, odkręcił ją i przyłożył do ust. Jego telefon znowu zadzwonił. Odtworzył wiadomość, biorąc kolejny łyk i omal się nie zakrztusił na widok zdjęcia jakie wysłał mu kumpel.

            „Od: Minho;

            Bling, czy ty chcesz mnie zabić?! Przez ciebie omal się nie zakrztusiłem wodą, którą piłem! ;/”

            Chłopak miał rację, pielęgniarka Key była wielka. Tak otyłej kobiety Minho dawno nie widział. Zakaszlał, usuwając zdjęcie ze swojego telefonu. „Teraz będę miał przez niego uraz”- pomyślał, siadając na krześle obok kuchennego stołu.

            „Od: Dinozaur;

            Sorry^^ Ale teraz rozumiesz moje obawy. W ogóle nie dość, że jest wielka to jeszcze wredna. Wygania mnie. Bummie patrzy na mnie tak błagalnym wzrokiem bym go nie zostawiał, że nie wiem co robić…”

            „Od: Minho;

            Ratuj się i uciekaj jak najszybciej, bo coś mi się widzi, że ta kobieta jest skłonna wyciągnąć cię siłą z jego sali.”

            Spojrzał za okno, zastanawiając się, czy Taemin na niego czekał. Na pewno. W końcu popołudniowe lekcje stały się ich rytuałem. Ciekawe czy będzie na niego zły, że nie przyszedł? A może smutny? Westchnął, przeczesując ręką swoje ciemne włosy. Zrobiło się chłodno. Zawsze spał tylko w spodniach od piżamy. Tak było mu wygodniej. Wstał, kierując się do sypialni po jakąś bluzę. Kolejny sms.

            „Od: Diva;

            Minho ratuj! Ten wieloryb zabrał mi Jjong`a! Po prostu go wyniosła. Moje kochanie, a jak mu coś zrobiła? ;( „

            Zaśmiał się, zakładając na siebie niebieską bluzę polarową i ruszył do łazienki.

            „Od: Minho;

            Nic mu nie będzie. Bling jest twardszy niż myślisz. A tak swoją drogą to współczuję ci Key.”

            „Od: Diva;

            To potwór, nie kobieta! Dlaczego musiała się trafić akurat mnie? Dlaczego?! Nawet nie mogę ponarzekać tak mi migdałki spuchły ;/”

            „Od: Minho;

            Może udaj, że śpisz, to da ci spokój.”

            „Od: Diva;

            Dobra, może to i dobry pomysł. Jjong napisał, że jest cały i zdrowy, chociaż myślał, że zaraz ramię straci. Ech, już za nim tęsknię…”

            Minho spojrzał na swoje odbicie w lustrze. On też tęsknił, ale za kimś zupełnie innym. Westchnął i odstawił telefon na szafkę.



            Od czasu jak Key położyli do szpitala minęły trzy dni. Minho szedł właśnie za Jjong`iem prosto do sali przyjaciela, który za godzinę miał mieć operację. Skręcili w kolejny korytarz i weszli na jakiś oddział. Nagle Jonghyun się zatrzymał i rozejrzał dookoła.

            -Cholera, to chyba nie ten oddział- powiedział, przejeżdżając dłonią po swoich włosach. Minho podniósł do góry jedną z brew w geście zaskoczenia i rozbawienia.

            -Nic nie mów. Zaraz spytam jakiejś pielęgniarki jak dostać się na jego oddział. Musieli go przenosić, ech- dodał, kierując się w stronę dyżurki. Minho rozejrzał się dookoła na  białe ściany korytarza i ruszył za przyjacielem, czytając tabliczki z imionami pacjentów powieszonych przy drzwiach każdej z sal. Nagle zamarł, mrugając szybko oczami i czytając jeszcze raz tabliczkę Sali  z numerem dwadzieścia trzy.

            LEE TAEMIN

            Wstrzymał oddech, patrząc na te dwa słowa jak w obrazek. Serce mu podskoczyło i coś kazało wejść do środka. Długo się nie zastanawiał i pchnął białe drzwi. To co zobaczył w środku wprawiło go w jeszcze większe osłupienie. Na łóżku, pod białą kołdrą leżał młody chłopak. Wyglądał zupełnie tak samo jak duch, z którym się zaprzyjaźnił. Podszedł powoli do łóżka, obserwując rurkę wydobywającą się z jego ust. Obok stała jakaś maszyna rejestrując pracę jego serca, a inna pompowała powietrze przechodzące przez rurkę w ustach Taemina. „Kto ci powiedział, że umarłem?”- usłyszał w głowie słowa Taemina wypowiedziane cztery dni temu. Od tego czasu nie spotkał się z nim więcej. Unikał nawiedzonej sali, sam nie wiedząc dlaczego to robił. Mimo, że tęsknił.

            -A więc ty po prostu śpisz- powiedział, dotykając drżącą ręką jego policzka. Zaskoczyło go, że jego ręka nie przeszła przez skórę chłopaka, tylko dotknęła aksamitnej skóry. Był ciepły i miękki w dotyku. Cofnął szybko rękę, przejeżdżając drugą dłonią po swoich włosach. Musiał się z nim zobaczyć. Teraz. Nie czekając długo wybiegł z pomieszczenia i podbiegł do Jjong`a rozmawiającego właśnie z jakąś pielęgniarką.

            -Przepraszam, co jest z tym chłopakiem z sali numer dwadzieścia trzy?- spytał, uczepiając się pleców przyjaciela. Pielęgniarka spojrzała na niego zaskoczona i odpowiedziała.

            -Jest w śpiączce od dwóch lat. Na tym oddziale są sami ludzie w śpiączkach.

            -Jjong, przeproś ode mnie Key i życz mu powodzenia, ja muszę coś załatwić- rzucił i pobiegł w stronę wyjścia, zostawiając zszokowanego Jjong`a razem z pielęgniarką.



           



-Nie wiem co go napadło. W ogóle dziwnie się zachowywał- powiedział Bling, siadając na łóżku Key. Ten patrzył na niego z nieco naburmuszoną miną. Miał na sobie niebieską piżamę w różowe słonie. Wyglądał w niej jak mały chłopiec.

            -Co się stało?- dodał, dopiero teraz zauważając nastrój swojego chłopaka.

            -Ten potwór mówił, że będą mi musieli dać jakiś zastrzyk. W tyłek- wydyszał Key, wzdrygając się na swoje wyobrażenie.

            Bling zaśmiał się, przytulając chłopaka do siebie. Wiedział, że Bummie tego nie lubił. Kłucie w rękę? Ok. Szczepienia? Ok. Ale zastrzyki w tyłek? Boże broń. W takich momentach odzywała się w nim prawdziwa diva i biedny był ten kto mu się akurat napatoczył.

            -Czas na zastrzyk- powiedziała bardzo pulchna pielęgniarka, wchodząc do sali ze strzykawką i wacikiem w ręku. Bling odsunął się kawałek, a Key Diva rozcapierzył swoje palce jak wściekły kot, gotowy udrapać w razie potrzeby.

            -Nie zbliżaj się z tym do mojego tyłka ty wielorybie ty!- krzyknął, mrużąc niebezpiecznie oczy. Kobieta automatycznie ściągnęła usta w wąską linijkę, słysząc jego słowa.

            -Mówię serio! Wydrapię ci te świńskie oczka, jak tkniesz mnie tym czymś!

            Kobieta odwróciła się w stronę stojącego już w drzwiach Blinga.

            -Czy mógłby mi pan pomóc?- zapytała. Była zła. „Niedobrze”- pomyślał Jjong, zastanawiając się z czyjej ręki wolałby zginąć. Divy, czy pielęgniarki. W końcu westchnął i podszedł ostrożnie do Kibuma, który teraz śledził go wściekłym spojrzeniem.

            -Bummie, kochanie to nie będzie aż tak bardzo bolało- powiedział, szybko łapiąc swojego chłopaka za ręce i blokując mu je. Z przerażeniem wytrzeszczył oczy, widząc długość jego paznokci. Gdyby go udrapał to by zabolało.

            -Jjong, ty wstrętny zdrajco! Puść mnie!- krzyknął Key, próbując się jakoś wyrwać z jego uścisku, ale niestety starszy był zbyt silny. Bling ostrożnie odwrócił swojego chłopaka na brzuch, tak, aby jego pośladki były zwrócone w stronę pielęgniarki- potwora.

            -Zabiję cię! Tylko mnie puścisz! Czekaj no! Wydrapię ci te twoje świecące oczka, obrzydliwcze ty!

            Pielęgniarka podeszła szybko do pacjenta, ściągnęła mu trochę spodnie od piżamy, posmarowała odpowiednie miejsce wacikiem i wbiła strzykawkę w zgrabny pośladek. Key wciągnął gwałtownie powietrze do płuc, sycząc z bólu.

            -Przepraszam kochanie- wyszeptał Jjong wprost do ucha Key, który powoli się uspokajał. Potrzymał go jeszcze w takiej pozycji dobre pięć minut i  w końcu puścił. Lek, który wpuściła mu pielęgniarka był na uspokojenie. Aby nie denerwował się przed operacją.

            -Nie złość się na mnie- powiedział Jjong, siedząc na krześle obok jego łóżka. Key nie odzywał się do niego, starając się ignorować jego obecność.

            Chwilę później do sali wszedł lekarz, oznajmiając, że zaraz zawiozą go na salę operacyjną. Jjong wstał i spróbował pocałować swego chłopaka w policzek, ale ten odsunął się od niego. Westchnął głośno.

            -Kocham cię, Bummie. Będę przy tobie jak tylko się obudzisz- dodał i wyszedł na korytarz.



           



Minho wbiegł do nawiedzonej sali i oparł się ob ścianę. Zobaczył go tam gdzie zawsze. Siedział za fortepianem ze smutną minął, co chwilę wciskając jakiś klawisz. Na widok Minho twarz chłopaka rozjaśniła się automatycznie, ale uśmiech, który na niej zagościł nie był pełnym uśmiechem.

            -Widziałem cię- wydyszał Minho, osuwając się plecami po ścianie. Musiał odpocząć. Biegł prawie całą drogę ze szpitala, czyli jakieś cztery kilometry. Przyjechał razem z Blingiem, a na autobus nie miał czasu, aby czekać.

            -Myślałem, że już tu więcej nie przyjdziesz- wyszeptał Taemin, uśmiechając się smutno. Minho zwiesił głowię na te słowa i przez chwilę panowała niezręczna cisza.

            -Przepraszam. Musiałem odpocząć- powiedział Choi, ponownie spoglądając na chłopaka, który pokiwał jedynie głową na znak, że rozumie. Serce mu się ściskało, widząc jego smutną minę. Wiedział, że to on był powodem tego smutku.

            Taemin bawił się swoimi palcami, nie wiedząc co powiedzieć. Czekał na niego przez cały czas. Płakał, kiedy dzień ponownie się skończył, a jego nadal nie było przy nim. Myślał, że Choi go opuścił. Że stracił najlepszego przyjaciela, swoją miłość. Ale kiedy dzisiaj zobaczył jego zadyszaną twarz, poczuł w sobie radość. „Nie zostawił mnie”- pomyślał. Mimo to nadal czuł smutek, bo przecież mógł przyjść i mu powiedzieć, że przez jakiś czas go nie będzie. Zrozumiałby. -Byłem dzisiaj z Blingiem w szpitalu. Key będzie miał operowany trzeci migdał- powiedział Minho, obserwując go uważnie.

            -Yhym- usłyszał w odpowiedzi, więc ciągnął dalej:

            -Przenieśli go na inny oddział i pomyliliśmy piętra. Trafiliśmy na jakiś inny. Przez przypadek zobaczyłem tabliczkę na drzwiach jednej z sal. Tam było twoje imię.

            Taemin podniósł gwałtownie głowę, wbijając w niego swoje wielkie brązowe oczy.

            -Wszedłem do środka i zobaczyłem ciebie. To o to ci wtedy chodziło, tak? Nie umarłeś, tylko jesteś w śpiączce. Tylko nadal nie rozumiem, jak to się stało.

            Taemin przygryzł lekko swoją dolną wargę. Nic nie mówił, tylko cały czas patrzył na niego. W końcu westchnął i szepnął:

            -Nigdy nie miałem  przyjaciół. Chciałem się jakoś dopasować. Chciałem, aby mnie lubili. Na zakończenie liceum jeden z najpopularniejszych chłopaków w szkole zaprosił mnie na swoją imprezę. Byłem szczęśliwy. Myślałem, że może wreszcie znajdę przyjaciela. Poszedłem na tą imprezę. Na początku było całkiem fajnie. Muzyka, ładne dziewczyna, fajni ludzie, trochę alkoholu. Nie piłem. Soung Jo zaproponował, abyśmy pojechali nad most. Zrobiliśmy tak. Było już późno, ciemno. Sam Dong powiedział, że jeśli chcę być z nimi w paczce to muszę coś udowodnić. Pokazać, że nie jestem ciotą. Powiedział, żebym skoczył do rzeki Han River. Umiałem pływać i chciałem, aby mnie polubili. Chciałem tego tak bardzo, że skoczyłem. Nie wiedziałem jaka jest głębokość wody w tym miejscu, nie sprawdziłem tego wcześniej. Pamiętam, że spadałem dość krótko, a później uderzyłem w zimną taflę wody. Ból jaki wtedy poczułem… To było przerażające. Dalej już była tylko ciemność. Obudziłem się w szpitalu, wstałem, odwróciłem się i z zaskoczeniem stwierdziłem, że widzę swoje ciało, podłączone do respiratora. Mama płakała, tata stał obok, a hyung… Nawe Taesun wtedy płakał, a nigdy tego nie robił. Próbowałem jakoś wrócić, wejść z powrotem w swoje ciało, ale nie dałem rady. Jakiś czas później odkryłem, że mogę przychodzić do tej sali. Że mogę grać.

            Minho czuł jak po jego policzkach spływają łzy. Był twardym facetem, ale tym razem nie wytrzymał. Miał ochotę zabić tych kolesi gołymi rękami, a Taemina przytulić do piersi i nigdy nie puszczać.

            -Byłem głupi, teraz płacę za to najwyższą cenę- dodał Lee, wierzchem dłoni wycierając srebrzyste krople, spływające po jego policzku.

            -Gdybym dorwał tych kolesi…- wysyczał Choi, podchodząc do chłopaka. Chciał go przytulić. Był zły, że nie mógł tego zrobić. Szczególnie w takiej chwili.

            -Ja też zawiniłem. Nie powinienem próbować się do nich dopasowywać.

            -Dziękuję Minnie, że mi to opowiedziałeś- wyciągnął w jego stronę swoją rękę i spróbował dotknąć jego ramienia, ale poczuł tylko zimno, zamiast ciepła jego skóry.

            -Zasłużyłeś na to, aby wiedzieć. W końcu jesteśmy przyjaciółmi- Taemin obrzucił go jednym ze swoich specjalnych uśmiechów, a Minho odwzajemnił go, wycierając z policzków resztki swoich łez.

4 komentarze:

  1. :Ten wieloryb zabrał mi Jjong`a! Po prostu go wyniosła. " to i leżę ;d

    wiedziałam! wiedziałam! miałam nawet zamiar napisać w poprzednim poście, że pewnie Taemin jest w śpiączce a tu bach i czytam o tym w kolejnym rozdziałe *szósty zmysł* ^^

    Obudzi się, niee? ;> xD

    J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pękłam w tym rozdziale.
    Mama się paczyła na mnie jak na głupią.
    Nienawidzę yaoi, ale tak mnie to zaciekawiło *-*
    Bosko <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, dziękuję, naprawdę ;D Cieszę się, że ci się podoba, mimo że nie lubisz tego gatunku ^^

      Usuń
  3. Ja tak samo się domyśliłam. Bo jak nie umarł to musi być w śpiączce. Ha! też mam szósty zmysł.XD

    OdpowiedzUsuń