„Od:
Dinozaur;
Bummie został w szpitalu. Za trzy
dni wytną mu ten migdał. Byłoby szybciej, gdyby nie ta opuchlizna. ;/ ”
Minho przeczytał wiadomość zaspanym
wzrokiem i odpisał:
„Od: Minho;
To dobrze, w końcu coś z tym
zrobią.”
„Od: Dinozaur;
Taaa, ale szczerze mówiąc to boję
się go tu zostawiać. Wiesz jaką przydzielili mu pielęgniarkę? To sumo jakieś.
O.o Z powodzeniem mogłaby grać w filmie „Uwolnić orkę”. I to główną postać.
Orkę. Przecież ona jak za mocno ściśnie to mi żonie rękę jeszcze połamie! ;/ „
Zaśmiał się, przewracając się na
plecy i drapiąc po nagim ramieniu.
„Od: Minho;
Serio jest aż tak wielka? ;)”
„Od: Dinozaur;
Czekaj, wyślę ci zdjęcie jak tylko
będzie wychodzić. To babsko mnie przeraża. Bummie`ego z resztą też…”
Wstał z łóżka i ruszył powoli do
kuchni, aby napić się wody. Był już wieczór, za oknem ciemno. Przespał prawie
cały dzień. Musiał być naprawdę zmęczony. Wyjął z lodówki zimną butelkę wody,
odkręcił ją i przyłożył do ust. Jego telefon znowu zadzwonił. Odtworzył
wiadomość, biorąc kolejny łyk i omal się nie zakrztusił na widok zdjęcia jakie
wysłał mu kumpel.
„Od: Minho;
Bling, czy ty chcesz mnie zabić?!
Przez ciebie omal się nie zakrztusiłem wodą, którą piłem! ;/”
Chłopak miał rację, pielęgniarka Key
była wielka. Tak otyłej kobiety Minho dawno nie widział. Zakaszlał, usuwając
zdjęcie ze swojego telefonu. „Teraz będę miał przez niego uraz”- pomyślał,
siadając na krześle obok kuchennego stołu.
„Od: Dinozaur;
Sorry^^ Ale teraz rozumiesz moje
obawy. W ogóle nie dość, że jest wielka to jeszcze wredna. Wygania mnie. Bummie
patrzy na mnie tak błagalnym wzrokiem bym go nie zostawiał, że nie wiem co
robić…”
„Od: Minho;
Ratuj się i uciekaj jak najszybciej,
bo coś mi się widzi, że ta kobieta jest skłonna wyciągnąć cię siłą z jego
sali.”
Spojrzał za okno, zastanawiając się,
czy Taemin na niego czekał. Na pewno. W końcu popołudniowe lekcje stały się ich
rytuałem. Ciekawe czy będzie na niego zły, że nie przyszedł? A może smutny?
Westchnął, przeczesując ręką swoje ciemne włosy. Zrobiło się chłodno. Zawsze
spał tylko w spodniach od piżamy. Tak było mu wygodniej. Wstał, kierując się do
sypialni po jakąś bluzę. Kolejny sms.
„Od: Diva;
Minho ratuj! Ten wieloryb zabrał mi
Jjong`a! Po prostu go wyniosła. Moje kochanie, a jak mu coś zrobiła? ;( „
Zaśmiał się, zakładając na siebie
niebieską bluzę polarową i ruszył do łazienki.
„Od: Minho;
Nic mu nie będzie. Bling jest
twardszy niż myślisz. A tak swoją drogą to współczuję ci Key.”
„Od: Diva;
To potwór, nie kobieta! Dlaczego
musiała się trafić akurat mnie? Dlaczego?! Nawet nie mogę ponarzekać tak mi
migdałki spuchły ;/”
„Od: Minho;
Może udaj, że śpisz, to da ci
spokój.”
„Od: Diva;
Dobra, może to i dobry pomysł. Jjong
napisał, że jest cały i zdrowy, chociaż myślał, że zaraz ramię straci. Ech, już
za nim tęsknię…”
Minho spojrzał na swoje odbicie w
lustrze. On też tęsknił, ale za kimś zupełnie innym. Westchnął i odstawił
telefon na szafkę.
Od czasu jak Key położyli do
szpitala minęły trzy dni. Minho szedł właśnie za Jjong`iem prosto do sali
przyjaciela, który za godzinę miał mieć operację. Skręcili w kolejny korytarz i
weszli na jakiś oddział. Nagle Jonghyun się zatrzymał i rozejrzał dookoła.
-Cholera, to chyba nie ten oddział-
powiedział, przejeżdżając dłonią po swoich włosach. Minho podniósł do góry
jedną z brew w geście zaskoczenia i rozbawienia.
-Nic nie mów. Zaraz spytam jakiejś
pielęgniarki jak dostać się na jego oddział. Musieli go przenosić, ech- dodał,
kierując się w stronę dyżurki. Minho rozejrzał się dookoła na białe ściany korytarza i ruszył za
przyjacielem, czytając tabliczki z imionami pacjentów powieszonych przy
drzwiach każdej z sal. Nagle zamarł, mrugając szybko oczami i czytając jeszcze
raz tabliczkę Sali z numerem dwadzieścia
trzy.
LEE TAEMIN
Wstrzymał oddech, patrząc na te dwa
słowa jak w obrazek. Serce mu podskoczyło i coś kazało wejść do środka. Długo
się nie zastanawiał i pchnął białe drzwi. To co zobaczył w środku wprawiło go w
jeszcze większe osłupienie. Na łóżku, pod białą kołdrą leżał młody chłopak.
Wyglądał zupełnie tak samo jak duch, z którym się zaprzyjaźnił. Podszedł powoli
do łóżka, obserwując rurkę wydobywającą się z jego ust. Obok stała jakaś
maszyna rejestrując pracę jego serca, a inna pompowała powietrze przechodzące
przez rurkę w ustach Taemina. „Kto ci powiedział, że umarłem?”- usłyszał w
głowie słowa Taemina wypowiedziane cztery dni temu. Od tego czasu nie spotkał
się z nim więcej. Unikał nawiedzonej sali, sam nie wiedząc dlaczego to robił.
Mimo, że tęsknił.
-A więc ty po prostu śpisz-
powiedział, dotykając drżącą ręką jego policzka. Zaskoczyło go, że jego ręka
nie przeszła przez skórę chłopaka, tylko dotknęła aksamitnej skóry. Był ciepły
i miękki w dotyku. Cofnął szybko rękę, przejeżdżając drugą dłonią po swoich
włosach. Musiał się z nim zobaczyć. Teraz. Nie czekając długo wybiegł z
pomieszczenia i podbiegł do Jjong`a rozmawiającego właśnie z jakąś
pielęgniarką.
-Przepraszam, co jest z tym
chłopakiem z sali numer dwadzieścia trzy?- spytał, uczepiając się pleców
przyjaciela. Pielęgniarka spojrzała na niego zaskoczona i odpowiedziała.
-Jest w śpiączce od dwóch lat. Na
tym oddziale są sami ludzie w śpiączkach.
-Jjong, przeproś ode mnie Key i życz
mu powodzenia, ja muszę coś załatwić- rzucił i pobiegł w stronę wyjścia,
zostawiając zszokowanego Jjong`a razem z pielęgniarką.
-Nie wiem co go napadło. W ogóle dziwnie się zachowywał-
powiedział Bling, siadając na łóżku Key. Ten patrzył na niego z nieco
naburmuszoną miną. Miał na sobie niebieską piżamę w różowe słonie. Wyglądał w
niej jak mały chłopiec.
-Co się stało?- dodał, dopiero teraz
zauważając nastrój swojego chłopaka.
-Ten potwór mówił, że będą mi
musieli dać jakiś zastrzyk. W tyłek- wydyszał Key, wzdrygając się na swoje
wyobrażenie.
Bling zaśmiał się, przytulając
chłopaka do siebie. Wiedział, że Bummie tego nie lubił. Kłucie w rękę? Ok.
Szczepienia? Ok. Ale zastrzyki w tyłek? Boże broń. W takich momentach odzywała
się w nim prawdziwa diva i biedny był ten kto mu się akurat napatoczył.
-Czas na zastrzyk- powiedziała
bardzo pulchna pielęgniarka, wchodząc do sali ze strzykawką i wacikiem w ręku.
Bling odsunął się kawałek, a Key Diva rozcapierzył swoje palce jak wściekły
kot, gotowy udrapać w razie potrzeby.
-Nie zbliżaj się z tym do mojego
tyłka ty wielorybie ty!- krzyknął, mrużąc niebezpiecznie oczy. Kobieta
automatycznie ściągnęła usta w wąską linijkę, słysząc jego słowa.
-Mówię serio! Wydrapię ci te świńskie
oczka, jak tkniesz mnie tym czymś!
Kobieta odwróciła się w stronę
stojącego już w drzwiach Blinga.
-Czy mógłby mi pan pomóc?- zapytała.
Była zła. „Niedobrze”- pomyślał Jjong, zastanawiając się z czyjej ręki wolałby
zginąć. Divy, czy pielęgniarki. W końcu westchnął i podszedł ostrożnie do
Kibuma, który teraz śledził go wściekłym spojrzeniem.
-Bummie, kochanie to nie będzie aż
tak bardzo bolało- powiedział, szybko łapiąc swojego chłopaka za ręce i
blokując mu je. Z przerażeniem wytrzeszczył oczy, widząc długość jego paznokci.
Gdyby go udrapał to by zabolało.
-Jjong, ty wstrętny zdrajco! Puść
mnie!- krzyknął Key, próbując się jakoś wyrwać z jego uścisku, ale niestety
starszy był zbyt silny. Bling ostrożnie odwrócił swojego chłopaka na brzuch,
tak, aby jego pośladki były zwrócone w stronę pielęgniarki- potwora.
-Zabiję cię! Tylko mnie puścisz!
Czekaj no! Wydrapię ci te twoje świecące oczka, obrzydliwcze ty!
Pielęgniarka podeszła szybko do
pacjenta, ściągnęła mu trochę spodnie od piżamy, posmarowała odpowiednie
miejsce wacikiem i wbiła strzykawkę w zgrabny pośladek. Key wciągnął gwałtownie
powietrze do płuc, sycząc z bólu.
-Przepraszam kochanie- wyszeptał
Jjong wprost do ucha Key, który powoli się uspokajał. Potrzymał go jeszcze w
takiej pozycji dobre pięć minut i w
końcu puścił. Lek, który wpuściła mu pielęgniarka był na uspokojenie. Aby nie
denerwował się przed operacją.
-Nie złość się na mnie- powiedział
Jjong, siedząc na krześle obok jego łóżka. Key nie odzywał się do niego,
starając się ignorować jego obecność.
Chwilę później do sali wszedł
lekarz, oznajmiając, że zaraz zawiozą go na salę operacyjną. Jjong wstał i
spróbował pocałować swego chłopaka w policzek, ale ten odsunął się od niego.
Westchnął głośno.
-Kocham cię, Bummie. Będę przy tobie
jak tylko się obudzisz- dodał i wyszedł na korytarz.
Minho wbiegł do nawiedzonej sali i oparł się ob ścianę.
Zobaczył go tam gdzie zawsze. Siedział za fortepianem ze smutną minął, co
chwilę wciskając jakiś klawisz. Na widok Minho twarz chłopaka rozjaśniła się
automatycznie, ale uśmiech, który na niej zagościł nie był pełnym uśmiechem.
-Widziałem cię- wydyszał Minho,
osuwając się plecami po ścianie. Musiał odpocząć. Biegł prawie całą drogę ze
szpitala, czyli jakieś cztery kilometry. Przyjechał razem z Blingiem, a na
autobus nie miał czasu, aby czekać.
-Myślałem, że już tu więcej nie
przyjdziesz- wyszeptał Taemin, uśmiechając się smutno. Minho zwiesił głowię na
te słowa i przez chwilę panowała niezręczna cisza.
-Przepraszam. Musiałem odpocząć-
powiedział Choi, ponownie spoglądając na chłopaka, który pokiwał jedynie głową
na znak, że rozumie. Serce mu się ściskało, widząc jego smutną minę. Wiedział,
że to on był powodem tego smutku.
Taemin bawił się swoimi palcami, nie
wiedząc co powiedzieć. Czekał na niego przez cały czas. Płakał, kiedy dzień
ponownie się skończył, a jego nadal nie było przy nim. Myślał, że Choi go
opuścił. Że stracił najlepszego przyjaciela, swoją miłość. Ale kiedy dzisiaj
zobaczył jego zadyszaną twarz, poczuł w sobie radość. „Nie zostawił mnie”-
pomyślał. Mimo to nadal czuł smutek, bo przecież mógł przyjść i mu powiedzieć,
że przez jakiś czas go nie będzie. Zrozumiałby. -Byłem dzisiaj z Blingiem w szpitalu. Key będzie miał operowany
trzeci migdał- powiedział Minho, obserwując go uważnie.
-Yhym- usłyszał w odpowiedzi, więc
ciągnął dalej:
-Przenieśli go na inny oddział i
pomyliliśmy piętra. Trafiliśmy na jakiś inny. Przez przypadek zobaczyłem
tabliczkę na drzwiach jednej z sal. Tam było twoje imię.
Taemin podniósł gwałtownie głowę,
wbijając w niego swoje wielkie brązowe oczy.
-Wszedłem do środka i zobaczyłem
ciebie. To o to ci wtedy chodziło, tak? Nie umarłeś, tylko jesteś w śpiączce.
Tylko nadal nie rozumiem, jak to się stało.
Taemin przygryzł lekko swoją dolną
wargę. Nic nie mówił, tylko cały czas patrzył na niego. W końcu westchnął i
szepnął:
-Nigdy nie miałem przyjaciół. Chciałem się jakoś dopasować.
Chciałem, aby mnie lubili. Na zakończenie liceum jeden z najpopularniejszych
chłopaków w szkole zaprosił mnie na swoją imprezę. Byłem szczęśliwy. Myślałem,
że może wreszcie znajdę przyjaciela. Poszedłem na tą imprezę. Na początku było
całkiem fajnie. Muzyka, ładne dziewczyna, fajni ludzie, trochę alkoholu. Nie piłem.
Soung Jo zaproponował, abyśmy pojechali nad most. Zrobiliśmy tak. Było już
późno, ciemno. Sam Dong powiedział, że jeśli chcę być z nimi w paczce to muszę
coś udowodnić. Pokazać, że nie jestem ciotą. Powiedział, żebym skoczył do rzeki
Han River. Umiałem pływać i chciałem, aby mnie polubili. Chciałem tego tak
bardzo, że skoczyłem. Nie wiedziałem jaka jest głębokość wody w tym miejscu,
nie sprawdziłem tego wcześniej. Pamiętam, że spadałem dość krótko, a później
uderzyłem w zimną taflę wody. Ból jaki wtedy poczułem… To było przerażające.
Dalej już była tylko ciemność. Obudziłem się w szpitalu, wstałem, odwróciłem
się i z zaskoczeniem stwierdziłem, że widzę swoje ciało, podłączone do
respiratora. Mama płakała, tata stał obok, a hyung… Nawe Taesun wtedy płakał, a
nigdy tego nie robił. Próbowałem jakoś wrócić, wejść z powrotem w swoje ciało,
ale nie dałem rady. Jakiś czas później odkryłem, że mogę przychodzić do tej
sali. Że mogę grać.
Minho czuł jak po jego policzkach
spływają łzy. Był twardym facetem, ale tym razem nie wytrzymał. Miał ochotę
zabić tych kolesi gołymi rękami, a Taemina przytulić do piersi i nigdy nie
puszczać.
-Byłem głupi, teraz płacę za to
najwyższą cenę- dodał Lee, wierzchem dłoni wycierając srebrzyste krople,
spływające po jego policzku.
-Gdybym dorwał tych kolesi…-
wysyczał Choi, podchodząc do chłopaka. Chciał go przytulić. Był zły, że nie
mógł tego zrobić. Szczególnie w takiej chwili.
-Ja też zawiniłem. Nie powinienem
próbować się do nich dopasowywać.
-Dziękuję Minnie, że mi to opowiedziałeś-
wyciągnął w jego stronę swoją rękę i spróbował dotknąć jego ramienia, ale
poczuł tylko zimno, zamiast ciepła jego skóry.
-Zasłużyłeś na to, aby wiedzieć. W
końcu jesteśmy przyjaciółmi- Taemin obrzucił go jednym ze swoich specjalnych
uśmiechów, a Minho odwzajemnił go, wycierając z policzków resztki swoich łez.
:Ten wieloryb zabrał mi Jjong`a! Po prostu go wyniosła. " to i leżę ;d
OdpowiedzUsuńwiedziałam! wiedziałam! miałam nawet zamiar napisać w poprzednim poście, że pewnie Taemin jest w śpiączce a tu bach i czytam o tym w kolejnym rozdziałe *szósty zmysł* ^^
Obudzi się, niee? ;> xD
J.
Pękłam w tym rozdziale.
OdpowiedzUsuńMama się paczyła na mnie jak na głupią.
Nienawidzę yaoi, ale tak mnie to zaciekawiło *-*
Bosko <333
Wow, dziękuję, naprawdę ;D Cieszę się, że ci się podoba, mimo że nie lubisz tego gatunku ^^
UsuńJa tak samo się domyśliłam. Bo jak nie umarł to musi być w śpiączce. Ha! też mam szósty zmysł.XD
OdpowiedzUsuń