-Minho chyba został medium- powiedział Jjong, gdy tylko
odeszli kilka kroków od nawiedzonej sali.
-Medium?- spytał Key, rozmasowując
nieco napięte mięśnie karku swojego chłopaka.
-Widziałem tego ducha. Nawet go
słyszałem. To chłopak. Jest śliczny- wtrącił Minho, patrząc przed siebie
niewidzącym wzrokiem.
-Chwila, jak to widziałeś go i
rozmawiałeś?- Key zatrzymał się, ściskając nieco boleśnie kark Jjonga, na co
ten zasyczał pod nosem, rzucając mu mordercze spojrzenie. Chłopak zignorował
to, oczekując odpowiedzi.
-Nie wiem. Po prostu siedzę w tej
sali i patrzę na fortepian, jest pusty. Spoglądam na zegarek i słyszę grę.
Znowu patrzę na fortepian, a tam siedzi chłopak. Nie wiem jak to wyjaśnić-
westchnął Minho, spoglądając z zaskoczeniem na Jinki`ego, który właśnie
uchwycił się kurczowo jego ramienia.
-Jinki, a tobie co?- dodał. Chłopak
spojrzał na niego z lekkim uśmiechem, puszczając ramię Choi.
-Sorry, trochę się wystraszyłem-
odpowiedział, nieco zawstydzony, na co Jjong wybuchnął gromkim śmiechem.
-A ty z czego rżysz? – zapytał Key,
wpatrując się swoim divowym wzrokiem w twarz Jonghyuna.
-Bo on się wystraszył- Jjong
praktycznie już dusił się ze śmiechu. Diva długo nie czekając pacnęła go z
całej siły w głowę, odpowiadając:
-Gdybyś zobaczył swoją minę jak
wyszedłeś z tej sali, to nie było by ci teraz do śmiechu.
-To bolało!
Jjong patrzył z wyrzutem na wredny
uśmieszek swojego chłopaka. Czasem zastanawiał się jak to możliwe, że się w nim
zakochał.
-Oj przepraszam kochanie, jak mogłem
być tak niedelikatny?- Key przytulił go do siebie, ze śmiechem spoglądając na
nieco głupkowaty wyraz twarzy Onew. Minho w ogóle się nie odzywał, pogrążony we
własnych myślał. Duchem cały czas był w nawiedzonej sali. Przed oczami widział
twarz chłopaka, grającego na pianinie. Jak miał na imię? Będzie musiał go o to
zapytać, gdy tylko znowu go spotka.
-Ziemia do Minho, Ziemia do Minho,
odbiór- z zamyślenia wyrwał go nieco zniekształcony głos Onew, który machał mu
ręką przed nosem. Spojrzał w bok, słysząc cichy jęk. Jjong próbował właśnie
uchronić się od ciosu Key, który właśnie z wściekłym wyrazem twarzy próbował go
uderzyć.
-Jjong powiedział, że Diva jest
niedelikatny-powiedział Jinki, z uśmiechem obserwując tą scenę. Minho zaśmiał
się na te słowa. Jego przyjaciele byli niemal jak chodząca komedia. Nigdy nie
można byłoa się przy nich nudzić. Key ze swoim wybuchowym temperamentem, Jjong
ze swoim uwielbieniem drażnienia divy i Onew, bezkonkurencyjny miłośnik
kurczaków. Przy nich zawsze było pełno śmiechu. Key próbował właśnie ugryźć
rękę Jjonga, kiedy rozległ się dźwięk
otwieranych drzwi. Wszyscy jak na zawołanie spojrzeli w stronę nawiedzonej sali.
Oczy Minho ponownie spotkały się z oczami niewidzialnego chłopaka. Wstrzymał na
chwilę oddech, kiedy ten posłał mu jeden ze swoich uśmiechów i po chwili
zniknął.
-Co to było?- spytał Key, puszczając
nadal wyrywającego mu się Jjong`a.
-Znowu ten chłopak. Ma takie śliczne
oczy- odpowiedział Minho, nadal patrząc na miejsce, w którym niedawno zniknęła
zjawa.
-Dobra, choćby stąd, bo jeszcze za
nami pójdzie. Już mam ciarki na plecach- wtrącił Jjong, łapiąc Key za rękę i
kierując się do wyjścia z budynku. Onew zerknął ponownie na drzwi do nawiedzonej
sali i ruszył pospiesznie za swoimi przyjaciółmi.
-Minho?- zapytał Key, zatrzymując
się na chwilę.
-Już idę- Minho odwrócił się i
podszedł do nich. Nie bardzo chciał teraz nigdzie iść. Ten chłopak go
intrygował. Sam fakt, że mógł go widzieć, słyszeć. Chciał się dowiedzieć czegoś
więcej o tajemniczej zjawie. Chciał też słuchać jak ten gra na pianinie. Było w
tym coś magicznego, coś co nie dawało dla Minho spokoju.
-Kto chce iść na lody?- odezwał się
Jjong, całując Key w policzek.
-Ja to bym zjadł kurczaka-
powiedział Onew, uśmiechając się z rozmarzeniem.
-Że też nie masz ich jeszcze dość.
Ja bym tak nie dał rady jeść ciągle tych kurczaków, no ale wszyscy wiedzą, że
to twoja miłość- wtrącił Key, obserwując znowu nieobecnego duchem Minho.
-Nic na to nie mogę poradzić. Każdy
ma swoje małe uzależnienia. Moim są kurczaki.
-A moim Key- Jjong, ścisnął mocniej
rękę swojego chłopaka, uśmiechając się do siebie.
-A ten znowu odleciał- podsumował
Key, odwzajemniając uścisk Jjong`a. Mimo, że się często kłócili to kochał
swojego dinozaura nad życie. Był wręcz uzależniony od jego zapachu, dotyku,
głosu. Nie umiał sobie wyobraził życia bez niego. Miłość.
-Minho, chcesz lody?- zapytał Onew,
zapominając o kurczakach. W sumie lody też były dobre. Szczególnie jeśli stawiał
ktoś inny.
-Ja nie płacę- odpowiedział Minho,
spoglądając na swoich przyjaciół przenikliwym spojrzeniem. Wiedział co
kombinowali. Wiedział, że gdyby powiedział, że także chce lody, to Jjong
wymyśliłby zaraz jakiś zakład, byleby to Minho zapłacił.
-Ech, dobra. Ja stawiam, ale
następnym razem płaci ktoś inny- westchnął Jjong, nie próbując nawet
wykorzystać swojego przyjaciela. Doskonale zdawał sobie sprawy, że nic by z
tego nie zyskał. Wzrok Minho mówił mu wszystko.
-No to chodźmy!- zawołał Jinki, chwytając
Minho za rękę i ciągnąc na dziedziniec uczelni.
-Bierzemy po dwie gałki!- odkrzyknął
Jjong, biegnąc za resztą.
Taemin patrzył z rozbawieniem na
czwórkę chłopaków, biegnących przez dziedziniec. Też chciał zjeść lody.
Uwielbiał ten słodki smak, zimno, kiedy przysmak rozpływał mu się w ustach.
Westchnął. Tęsknił za tym, ale cóż mógł poradzić na to, że był teraz tylko
duchem? Osobnikiem błąkającym się spokojnie po mieście. Nikt go nie widział,
nikt nie słyszał. Aż do dzisiaj. Wpatrzył się w sylwetkę najwyższego chłopaka z
biegnącej czwórki. Był przystojny, to Taemin musiał przyznać. Miał małą twarz,
ale za to wielkie, niemal czarne oczy, które wyrażały najwięcej emocji w jego
osobie. Nos idealny dla mężczyzny i pełne wargi, które w uśmiechu rozciągały
się przypominając nieco żabi. I był wysoki, wysportowany. To było widać na
pierwszy rzut oka. No i mógł zobaczyć, usłyszeć Taemina, a to było w tej chwili
najważniejsze.
-Mam nadzieję, że tu wrócisz. Męczy
mnie już ta samotność- powiedział sam do siebie, uśmiechając się smutno pod
nosem. Odwrócił się powoli, wykonując jakiś ruch taneczny, który przyszedł mu
właśnie do głowy. Zerknął na swoje odbicie w lustrze. To było naprawdę dziwne.
Mógł się odbijać w lustrze, ale tylko on te odbicie widział. Wykonał kolejny
ruch taneczny, podchodząc do stojącego w kącie fortepianu. Cieszył się, że mógł
grać, nawet teraz, kiedy nie miał powłoki cielesnej. Gra go uspokajała,
wypełniała w pewien sposób pustkę. Co dziwniejsze mógł grać tylko na tym
instrumencie, tylko w tym pomieszczeniu. Może to przez wspomnienia jakie się z
nim wiązały? To tutaj po raz pierwszy zagrał na fortepianie. Pamiętał to
doskonale. Chodził jeszcze do podstawówki, a jego starszy brat, Taesun, był na
pierwszym roku studiów. Właśnie na tej uczelni. Taesun był utalentowany jeśli
chodzi o tworzenie muzyki, umiał umiejętnie połączyć dźwięki tak, aby stworzyć
coś niesamowitego. W tej sali przekonali się oboje, że Taemin także ma
talent do gry na fortepianie i tańca.
Tak zaczęła się jego pasja. I dzięki tej pasji, mógł zwrócić teraz na siebie
uwagę bruneta o niezwykle przenikliwych oczach i przekonać się, że nie jest tak
do końca niewidzialny. Nie dla niego.
Wooo matko jakie to szczęście, że to opowiadanie jest już zakończone... czekanie na kolejne rozdziały by mnie zabiło -.-
OdpowiedzUsuńA tak to przeczytam dziś wszystkoooo *_* (maniak SHINee i yaoi)
J. ;D
Hahaha, dokładnie tak samo! :3 Pewnie przeczytam jeszcze dzisiaj do końca! :***
OdpowiedzUsuń