-Gdzie
idziesz?- zapytał Key, obserwując pakującego się Minho.
-Do nawiedzonej sali- odpowiedział
brunet, zapinając szybko torbę.
-Po co?
-Bo chcę go znowu zobaczyć.
-Nie potrafię tego pojąć. Serio.
Głupi zakład i nagle wychodzi, że widzisz duchy. To dziwne.
-Mnie to mówisz? A tak w ogóle, to
nie idziesz do swojego męża?
-Później. Teraz czekam, aż ten
maniak kurczaków podwiezie mnie do szpitala. Znowu mi migdałki spuchły- Key
dotknął ostrożnie swojej szyi, krzywiąc się.
-Co lekarz mówił ostatnim razem?
Dość często ci puchnął- Minho obserwował twarz przyjaciela, marszcząc brwi.
-Powiedział, że da mi jakieś tam
leki. Nie wiem. Pójdę tym razem do innego.
-Sorry za spóźnienie- do sali wpadł
zadyszany Jinki, poprawiając swoją torbę.
-Jak poszły zajęcia?- spytał Minho,
kierując się w stronę wyjścia.
-Jak zawsze. Mam zaśpiewać nową piosenkę.
Nauczyciel dalej nie może pojąc jak to możliwe, że potrafię zaśpiewać niemal
wszystko. Chociaż przy Jjong`u dziwi się jeszcze bardziej.
-Pff, jest po prostu zazdrosny, że
umiecie śpiewać lepiej od niego. Dobra, weź mnie zawieź do tego szpitala, bo przełykać
nie dam rady- wtrącił Key, łapiąc Onew za rękę i ciągnąc w stronę wyjścia.
Jinki pomachał dla Minho na pożegnanie i wydobył z kieszeni kluczyki do swojego
auta. Minho odmachał mu, kierując się do wschodniej części budynku, w której
znajdowała się nawiedzona sala. Był podekscytowany. W głębi duszy cieszył się,
że będzie mógł znowu zobaczyć tego chłopaka. I ten uśmiech, który przyprawiał
go o szybsze bicie serca. Podobało mu się to uczucie. Wczorajszej nocy nie mógł
zasnąć, myśląc o tych wielkich, brązowych oczach. Po prostu nie mógł się
doczekać chwili, kiedy znowu go zobaczy.
Zatrzymał się przed drzwiami z
numerem dwadzieścia trzy, próbując uspokoić oddech. Ostatni odcinek korytarza
niemal przebiegł. Poprawił swoje czarne włosy i wszedł do środka.
Pomieszczenie było puste, ale nie
zraził się tym. Usiadł w tym samym miejscu co dzień wcześniej i czekał.
-Więc jednak wróciłeś- usłyszał
aksamitny głos i poderwał się na równe nogi. Stał obok fortepianu, zagryzając
zębami swoją dolną wargę. Ponownie zaparło mu dech na jego widok. Nie mógł
oderwać oczu od tego chłopaka.
-Chciałem cię znowu zobaczyć-
powiedział, robiąc krok w stronę zjawy. Ten uśmiechnął się do niego, ponownie
przyprawiając go o szybsze bicie serca.
-Cieszę się, że przyszedłeś. Nikt inny
poza tobą mnie nie widzi. Nudziłem się już trochę.
-Jak masz na imię?
Chłopak uśmiechnął się jeszcze
szerzej i Minho zauważył, że jego oczy zaiskrzyły się różnokolorowymi barwami.
-Taemin. Lee Taemin.
-Choi Minho- wyciągnął w jego stronę
ręką, na co Taemin od razu spróbował ją uścisnąć. Minho patrzył wielkimi oczami
jak dłoń chłopaka, przechodzi przez jego rękę niczym przez powietrze. Ogarnęło
go w tym miejscu zimno.
-Przepraszam. Zapomniałem, że wciąż
jestem tylko duchem- powiedział Taemin, spuszczając swoją głowę. Serce się dla
Mino ścisnęło, widząc smutny wyraz twarzy swojego nowego przyjaciela.
-Nie, nic się nie stało. Ja też się
zapomniałem- odpowiedział, uśmiechając się do niego ciepło. Na twarzy chłopaka
automatycznie zakwitł wielki uśmiech.
-Grasz?- zapytał Taemin, wskazując
ręką fortepian. Minho pokręcił przecząco głową.
-Jjong nauczył mnie trochę gry na
gitarze, ale nic poza tym.
-Jjong to twój przyjaciel?
-Tak. To ten co wczoraj wszedł po
mnie do tej sali.
-Strachliwy dinozaur?
Minho zaśmiał się, kiwając
potakująco głową.
-Uczyłeś się na tej uczelni?- spytał
Minho, obserwując jak chłopak siada za fortepianem, niemal z czułością
przejeżdżając palcami po klawiaturze.
-Nie, ale bardzo chciałem. A ty?
-Studiuję rap i taniec. No wiesz,
pisanie tekstów, trochę śpiewu.
-Mój brat studiował tu komponowanie.
To dzięki niemu odkryłem swój talent do gry na fortepianie.
-Czyli, że masz rodzeństwo.
Taemin pokiwał twierdząco głową,
naciskając powoli klawisze instrumentu. Minho nic więcej nie powiedział, tylko
wsłuchiwał się w wygrywane przez chłopaka dźwięki. Czuł, że jakiekolwiek
wypowiedziane teraz słowo popsułoby cały nastrój. Przymknął na chwilę oczy,
uśmiechając się pod nosem. Taemin naprawdę miał talent. Umiał zajrzeć w głąb duszy
każdego kto słuchał jego gry. Kiedy ostatnie dźwięki melodii rozbrzmiały w
pomieszczeniu zapanowała cisza.
-Lubię słuchać jak grasz- powiedział
Minho, przerywając ciszę.- Wiem, że to dziwne, ale serio lubię jak grasz.
-Cieszę się.
-Ile ty w ogóle masz lat?
-Dziewiętnaście, a ty, hyung?
-Dwadzieścia jeden.
-Niewielka różnica.
Minho patrzył jeszcze przez chwilę
na uśmiechniętą twarz chłopaka, gdy nagle poczuł wibrowanie w kieszeni spodni.
Wyjął z niej telefon komórkowy i odczytał wiadomość.
„Od: Dinozaur;
Stary, wiesz może gdzie mi żonę
wcięło? Telefonu nie odbiera.”
Zaśmiał się na tą widomość i
odpisał:
„Od: Minho;
Pojechał z Jinkim do szpitala, bo
znowu mu migdałki spuchły. Nie mówił ci?”
„Od: Dinozaur:
Nawet słowem nie wspomniał. Więcej
nie dam mu lodów. Gdzie teraz jesteś? Nudzę się.”
„Od: Minho;
W nawiedzonej sali.”
„Od: Dinozaur;
Jest szansa, że dotrzymasz mi
towarzystwa?”
Minho zerknął na Taemina, który
ponownie uśmiechnął się do niego ciepło i powiedział:
-Idź.
-Wrócę jutro- rzucił Minho,
przewieszając sobie przez ramię torbę i wychodząc z sali, odpisując
jednocześnie na telefonie.
„Do: Dinozaur;
Będę na dziedzińcu za pięć minut.”
-Przepisał mi tylko jakieś durne
tabletki- powiedział Key, kopiąc z zapamiętaniem kamień przed sobą. Jjong
popatrzył na swojego chłopaka ze zmartwieniem. Jego prawie co tydzień
spuchnięte migdałki nie dawały mu spokoju. Martwił się. W końcu kochał Key
najbardziej na świecie.
-Może tym razem leki pomogą- odpowiedział, przytulając chłopaka do siebie.
-Taa, jasne. Prędzej mi drzewo w
brzuchu wyrośnie, niż te leki coś dadzą. Ale doktor wspominał coś o operacji,
jeśli nie nastąpi poprawa. Może jak wytną mi
ten trzeci migdał, to to coś dopiero da.
-Mówiłem ci już, że uwielbiam jak
się złościsz?- Jjong przytul się do
pleców Key, wdychając jego zapach.
-Wiele razy- odpowiedział chłopak,
odwracając się do niego twarzą. Jjong uśmiechnął się do niego tym swoim
dinozaurowym uśmiechem i pocałował lekko pełne wargi. Key westchnął,
odwzajemniając pocałunek.
-Idziemy do mnie, czy do ciebie?
Chłopaki i tak nie mają teraz dla nas czasu, a ja mam ochotę na coś innego-
powiedział Key, patrząc na niego kokieteryjnie.
-Do mnie. Będzie bliżej- wydyszał
Jjong, czując jak po jego plecach przechodzi dreszcz pożądania. Chwycił Key za
rękę i wepchnął do swojego auta, jak najszybciej siadając za kierownicę i
ruszając z piskiem opon.
-„Kurczaki, kurczaki, ja kocham
kurczaki”- śpiewał Jinki, wycierając z zapamiętaniem stolik, przy którym
siedział Minho.
-Dziwię się, że jeszcze nie zjadłeś
tych wszystkich kurczaków. W ogóle jak to możliwe, że cię tu zatrudnili?-
spytał Minho, podnosząc swoją szklankę z colą, aby Onew mógł dokładnie wytrzeć
to miejsce.
-Podobno przyciągam klientów swoim
uśmiechem.
-Noo tak, w końcu przy kurczakach
tak promieniejesz, że aż w oczy razisz.
-Bardzo śmieszne, w ogóle to co
zamawiasz?- Jinki złapał się pod boki, obserwując swojego przyjaciela.
-Duże frytki i ostre skrzydełka.
Umieram z głodu.
-Dobra. Poczekaj.
Jinki wyszedł, a Minho spojrzał w
okno. Rozstał się z Jjongi`em dwadzieścia minut temu, jak tylko Onew przywiózł
pod uczelnię wściekłego Key. Długo nie czekając wsiadł do auta przyjaciela,
zostawiając tą dwójkę samym sobie. Pomyślał, że mógłby zjeść coś w pracy
Jinki`ego. Bar z kurczakami. Wymarzona praca dla maniaka takiego jak Onew.
Zdecydowanie.
-Musisz poczekać dziesięć minut-
usłyszał głos przyjaciela, który podszedł do drugiego stolika, aby go wytrzeć.
-Mam czas- odpowiedział i ponownie
pogrążył się w myślach, dotyczących Lee Taemina.
Key robi za żonę haah fajnie,fajnie ;P
OdpowiedzUsuńOnew i kurczaki YeaH! Para doskonała i nie potrzeba go w żadnych paringach xD
Minho i Taemi -.- trochę się obawiam ich dalszych relacji. Minho zakocha się w duchu? o.O hmm ^^
J.
Zawsze mam śmiechy z Onew.XD A piosenka zabija mnie, aż oplułam monitor.xd
OdpowiedzUsuń