sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział 3


            -Gdzie idziesz?- zapytał Key, obserwując pakującego się Minho.

            -Do nawiedzonej sali- odpowiedział brunet, zapinając szybko torbę.

            -Po co?

            -Bo chcę go znowu zobaczyć.

            -Nie potrafię tego pojąć. Serio. Głupi zakład i nagle wychodzi, że widzisz duchy. To dziwne.

            -Mnie to mówisz? A tak w ogóle, to nie idziesz do swojego męża?

            -Później. Teraz czekam, aż ten maniak kurczaków podwiezie mnie do szpitala. Znowu mi migdałki spuchły- Key dotknął ostrożnie swojej szyi, krzywiąc się.

            -Co lekarz mówił ostatnim razem? Dość często ci puchnął- Minho obserwował twarz przyjaciela, marszcząc brwi.

            -Powiedział, że da mi jakieś tam leki. Nie wiem. Pójdę tym razem do innego.

            -Sorry za spóźnienie- do sali wpadł zadyszany Jinki, poprawiając swoją torbę.

            -Jak poszły zajęcia?- spytał Minho, kierując się w stronę wyjścia.

            -Jak zawsze. Mam zaśpiewać nową piosenkę. Nauczyciel dalej nie może pojąc jak to możliwe, że potrafię zaśpiewać niemal wszystko. Chociaż przy Jjong`u dziwi się jeszcze bardziej.

            -Pff, jest po prostu zazdrosny, że umiecie śpiewać lepiej od niego. Dobra, weź mnie zawieź do tego szpitala, bo przełykać nie dam rady- wtrącił Key, łapiąc Onew za rękę i ciągnąc w stronę wyjścia. Jinki pomachał dla Minho na pożegnanie i wydobył z kieszeni kluczyki do swojego auta. Minho odmachał mu, kierując się do wschodniej części budynku, w której znajdowała się nawiedzona sala. Był podekscytowany. W głębi duszy cieszył się, że będzie mógł znowu zobaczyć tego chłopaka. I ten uśmiech, który przyprawiał go o szybsze bicie serca. Podobało mu się to uczucie. Wczorajszej nocy nie mógł zasnąć, myśląc o tych wielkich, brązowych oczach. Po prostu nie mógł się doczekać chwili, kiedy znowu go zobaczy.

            Zatrzymał się przed drzwiami z numerem dwadzieścia trzy, próbując uspokoić oddech. Ostatni odcinek korytarza niemal przebiegł. Poprawił swoje czarne włosy i wszedł do środka.

            Pomieszczenie było puste, ale nie zraził się tym. Usiadł w tym samym miejscu co dzień wcześniej i czekał.

            -Więc jednak wróciłeś- usłyszał aksamitny głos i poderwał się na równe nogi. Stał obok fortepianu, zagryzając zębami swoją dolną wargę. Ponownie zaparło mu dech na jego widok. Nie mógł oderwać oczu od tego chłopaka.

            -Chciałem cię znowu zobaczyć- powiedział, robiąc krok w stronę zjawy. Ten uśmiechnął się do niego, ponownie przyprawiając go o szybsze bicie serca.

            -Cieszę się, że przyszedłeś. Nikt inny poza tobą mnie nie widzi. Nudziłem się już trochę.

            -Jak masz na imię?

            Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej i Minho zauważył, że jego oczy zaiskrzyły się różnokolorowymi barwami.    

            -Taemin. Lee Taemin.

            -Choi Minho- wyciągnął w jego stronę ręką, na co Taemin od razu spróbował ją uścisnąć. Minho patrzył wielkimi oczami jak dłoń chłopaka, przechodzi przez jego rękę niczym przez powietrze. Ogarnęło go w tym miejscu zimno.

            -Przepraszam. Zapomniałem, że wciąż jestem tylko duchem- powiedział Taemin, spuszczając swoją głowę. Serce się dla Mino ścisnęło, widząc smutny wyraz twarzy swojego nowego przyjaciela.

            -Nie, nic się nie stało. Ja też się zapomniałem- odpowiedział, uśmiechając się do niego ciepło. Na twarzy chłopaka automatycznie zakwitł wielki uśmiech.

            -Grasz?- zapytał Taemin, wskazując ręką fortepian. Minho pokręcił przecząco głową.

            -Jjong nauczył mnie trochę gry na gitarze, ale nic poza tym.

            -Jjong to twój przyjaciel?

            -Tak. To ten co wczoraj wszedł po mnie do tej sali.

            -Strachliwy dinozaur?

            Minho zaśmiał się, kiwając potakująco głową.

            -Uczyłeś się na tej uczelni?- spytał Minho, obserwując jak chłopak siada za fortepianem, niemal z czułością przejeżdżając palcami po klawiaturze.

            -Nie, ale bardzo chciałem. A ty?

            -Studiuję rap i taniec. No wiesz, pisanie tekstów, trochę śpiewu.

            -Mój brat studiował tu komponowanie. To dzięki niemu odkryłem swój talent do gry na fortepianie.

            -Czyli, że masz rodzeństwo.

            Taemin pokiwał twierdząco głową, naciskając powoli klawisze instrumentu. Minho nic więcej nie powiedział, tylko wsłuchiwał się w wygrywane przez chłopaka dźwięki. Czuł, że jakiekolwiek wypowiedziane teraz słowo popsułoby cały nastrój. Przymknął na chwilę oczy, uśmiechając się pod nosem. Taemin naprawdę miał talent. Umiał zajrzeć w głąb duszy każdego kto słuchał jego gry. Kiedy ostatnie dźwięki melodii rozbrzmiały w pomieszczeniu zapanowała cisza.

            -Lubię słuchać jak grasz- powiedział Minho, przerywając ciszę.- Wiem, że to dziwne, ale serio lubię jak grasz.

            -Cieszę się.

            -Ile ty w ogóle masz lat?

            -Dziewiętnaście, a ty, hyung?

            -Dwadzieścia jeden.

            -Niewielka różnica.

            Minho patrzył jeszcze przez chwilę na uśmiechniętą twarz chłopaka, gdy nagle poczuł wibrowanie w kieszeni spodni. Wyjął z niej telefon komórkowy i odczytał wiadomość.

            „Od: Dinozaur;

            Stary, wiesz może gdzie mi żonę wcięło? Telefonu nie odbiera.”

            Zaśmiał się na tą widomość i odpisał:

            „Od: Minho;

            Pojechał z Jinkim do szpitala, bo znowu mu migdałki spuchły. Nie mówił ci?”

            „Od: Dinozaur:

            Nawet słowem nie wspomniał. Więcej nie dam mu lodów. Gdzie teraz jesteś? Nudzę się.”

            „Od: Minho;

            W nawiedzonej sali.”

            „Od: Dinozaur;

            Jest szansa, że dotrzymasz mi towarzystwa?”

            Minho zerknął na Taemina, który ponownie uśmiechnął się do niego ciepło i powiedział:

            -Idź.

            -Wrócę jutro- rzucił Minho, przewieszając sobie przez ramię torbę i wychodząc z sali, odpisując jednocześnie na telefonie.

            „Do: Dinozaur;

            Będę na dziedzińcu za pięć minut.”





            -Przepisał mi tylko jakieś durne tabletki- powiedział Key, kopiąc z zapamiętaniem kamień przed sobą. Jjong popatrzył na swojego chłopaka ze zmartwieniem. Jego prawie co tydzień spuchnięte migdałki nie dawały mu spokoju. Martwił się. W końcu kochał Key najbardziej na świecie.

            -Może tym razem leki pomogą-  odpowiedział, przytulając chłopaka do siebie.

            -Taa, jasne. Prędzej mi drzewo w brzuchu wyrośnie, niż te leki coś dadzą. Ale doktor wspominał coś o operacji, jeśli nie nastąpi poprawa. Może jak wytną mi  ten trzeci migdał, to to coś dopiero da.

            -Mówiłem ci już, że uwielbiam jak się złościsz?- Jjong przytul  się do pleców Key, wdychając jego zapach.

            -Wiele razy- odpowiedział chłopak, odwracając się do niego twarzą. Jjong uśmiechnął się do niego tym swoim dinozaurowym uśmiechem i pocałował lekko pełne wargi. Key westchnął, odwzajemniając pocałunek.

            -Idziemy do mnie, czy do ciebie? Chłopaki i tak nie mają teraz dla nas czasu, a ja mam ochotę na coś innego- powiedział Key, patrząc na niego kokieteryjnie.

            -Do mnie. Będzie bliżej- wydyszał Jjong, czując jak po jego plecach przechodzi dreszcz pożądania. Chwycił Key za rękę i wepchnął do swojego auta, jak najszybciej siadając za kierownicę i ruszając z piskiem opon.

           

            -„Kurczaki, kurczaki, ja kocham kurczaki”- śpiewał Jinki, wycierając z zapamiętaniem stolik, przy którym siedział Minho.

            -Dziwię się, że jeszcze nie zjadłeś tych wszystkich kurczaków. W ogóle jak to możliwe, że cię tu zatrudnili?- spytał Minho, podnosząc swoją szklankę z colą, aby Onew mógł dokładnie wytrzeć to miejsce.

            -Podobno przyciągam klientów swoim uśmiechem.

            -Noo tak, w końcu przy kurczakach tak promieniejesz, że aż w oczy razisz.

            -Bardzo śmieszne, w ogóle to co zamawiasz?- Jinki złapał się pod boki, obserwując swojego przyjaciela.

            -Duże frytki i ostre skrzydełka. Umieram z głodu.

            -Dobra. Poczekaj.

            Jinki wyszedł, a Minho spojrzał w okno. Rozstał się z Jjongi`em dwadzieścia minut temu, jak tylko Onew przywiózł pod uczelnię wściekłego Key. Długo nie czekając wsiadł do auta przyjaciela, zostawiając tą dwójkę samym sobie. Pomyślał, że mógłby zjeść coś w pracy Jinki`ego. Bar z kurczakami. Wymarzona praca dla maniaka takiego jak Onew. Zdecydowanie.

            -Musisz poczekać dziesięć minut- usłyszał głos przyjaciela, który podszedł do drugiego stolika, aby go wytrzeć.

            -Mam czas- odpowiedział i ponownie pogrążył się w myślach, dotyczących Lee Taemina.




2 komentarze:

  1. Key robi za żonę haah fajnie,fajnie ;P

    Onew i kurczaki YeaH! Para doskonała i nie potrzeba go w żadnych paringach xD

    Minho i Taemi -.- trochę się obawiam ich dalszych relacji. Minho zakocha się w duchu? o.O hmm ^^

    J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze mam śmiechy z Onew.XD A piosenka zabija mnie, aż oplułam monitor.xd

    OdpowiedzUsuń