sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział 2


-Minho chyba został medium- powiedział Jjong, gdy tylko odeszli kilka kroków od nawiedzonej sali.

            -Medium?- spytał Key, rozmasowując nieco napięte mięśnie karku swojego chłopaka.

            -Widziałem tego ducha. Nawet go słyszałem. To chłopak. Jest śliczny- wtrącił Minho, patrząc przed siebie niewidzącym wzrokiem.

            -Chwila, jak to widziałeś go i rozmawiałeś?- Key zatrzymał się, ściskając nieco boleśnie kark Jjonga, na co ten zasyczał pod nosem, rzucając mu mordercze spojrzenie. Chłopak zignorował to, oczekując odpowiedzi.

            -Nie wiem. Po prostu siedzę w tej sali i patrzę na fortepian, jest pusty. Spoglądam na zegarek i słyszę grę. Znowu patrzę na fortepian, a tam siedzi chłopak. Nie wiem jak to wyjaśnić- westchnął Minho, spoglądając z zaskoczeniem na Jinki`ego, który właśnie uchwycił się kurczowo jego ramienia.

            -Jinki, a tobie co?- dodał. Chłopak spojrzał na niego z lekkim uśmiechem, puszczając ramię Choi.

            -Sorry, trochę się wystraszyłem- odpowiedział, nieco zawstydzony, na co Jjong wybuchnął gromkim śmiechem.

            -A ty z czego rżysz? – zapytał Key, wpatrując się swoim divowym wzrokiem w twarz Jonghyuna.

            -Bo on się wystraszył- Jjong praktycznie już dusił się ze śmiechu. Diva długo nie czekając pacnęła go z całej siły w głowę, odpowiadając:

            -Gdybyś zobaczył swoją minę jak wyszedłeś z tej sali, to nie było by ci teraz do śmiechu.

            -To bolało!

            Jjong patrzył z wyrzutem na wredny uśmieszek swojego chłopaka. Czasem zastanawiał się jak to możliwe, że się w nim zakochał.

            -Oj przepraszam kochanie, jak mogłem być tak niedelikatny?- Key przytulił go do siebie, ze śmiechem spoglądając na nieco głupkowaty wyraz twarzy Onew. Minho w ogóle się nie odzywał, pogrążony we własnych myślał. Duchem cały czas był w nawiedzonej sali. Przed oczami widział twarz chłopaka, grającego na pianinie. Jak miał na imię? Będzie musiał go o to zapytać, gdy tylko znowu go spotka.

            -Ziemia do Minho, Ziemia do Minho, odbiór- z zamyślenia wyrwał go nieco zniekształcony głos Onew, który machał mu ręką przed nosem. Spojrzał w bok, słysząc cichy jęk. Jjong próbował właśnie uchronić się od ciosu Key, który właśnie z wściekłym wyrazem twarzy próbował go uderzyć.

            -Jjong powiedział, że Diva jest niedelikatny-powiedział Jinki, z uśmiechem obserwując tą scenę. Minho zaśmiał się na te słowa. Jego przyjaciele byli niemal jak chodząca komedia. Nigdy nie można byłoa się przy nich nudzić. Key ze swoim wybuchowym temperamentem, Jjong ze swoim uwielbieniem drażnienia divy i Onew, bezkonkurencyjny miłośnik kurczaków. Przy nich zawsze było pełno śmiechu. Key próbował właśnie ugryźć rękę  Jjonga, kiedy rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Wszyscy jak na zawołanie spojrzeli w stronę nawiedzonej sali. Oczy Minho ponownie spotkały się z oczami niewidzialnego chłopaka. Wstrzymał na chwilę oddech, kiedy ten posłał mu jeden ze swoich uśmiechów i po chwili zniknął.

            -Co to było?- spytał Key, puszczając nadal wyrywającego mu się Jjong`a.

            -Znowu ten chłopak. Ma takie śliczne oczy- odpowiedział Minho, nadal patrząc na miejsce, w którym niedawno zniknęła zjawa.

            -Dobra, choćby stąd, bo jeszcze za nami pójdzie. Już mam ciarki na plecach- wtrącił Jjong, łapiąc Key za rękę i kierując się do wyjścia z budynku. Onew zerknął ponownie na drzwi do nawiedzonej sali i ruszył pospiesznie za swoimi przyjaciółmi.

            -Minho?- zapytał Key, zatrzymując się na chwilę.

            -Już idę- Minho odwrócił się i podszedł do nich. Nie bardzo chciał teraz nigdzie iść. Ten chłopak go intrygował. Sam fakt, że mógł go widzieć, słyszeć. Chciał się dowiedzieć czegoś więcej o tajemniczej zjawie. Chciał też słuchać jak ten gra na pianinie. Było w tym coś magicznego, coś co nie dawało dla Minho spokoju.

            -Kto chce iść na lody?- odezwał się Jjong, całując Key w policzek.

            -Ja to bym zjadł kurczaka- powiedział Onew, uśmiechając się z rozmarzeniem.

            -Że też nie masz ich jeszcze dość. Ja bym tak nie dał rady jeść ciągle tych kurczaków, no ale wszyscy wiedzą, że to twoja miłość- wtrącił Key, obserwując znowu nieobecnego duchem Minho.

            -Nic na to nie mogę poradzić. Każdy ma swoje małe uzależnienia. Moim są kurczaki.

            -A moim Key- Jjong, ścisnął mocniej rękę swojego chłopaka, uśmiechając się do siebie.

            -A ten znowu odleciał- podsumował Key, odwzajemniając uścisk Jjong`a. Mimo, że się często kłócili to kochał swojego dinozaura nad życie. Był wręcz uzależniony od jego zapachu, dotyku, głosu. Nie umiał sobie wyobraził życia bez niego. Miłość.

            -Minho, chcesz lody?- zapytał Onew, zapominając o kurczakach. W sumie lody też były dobre. Szczególnie jeśli stawiał ktoś inny.

            -Ja nie płacę- odpowiedział Minho, spoglądając na swoich przyjaciół przenikliwym spojrzeniem. Wiedział co kombinowali. Wiedział, że gdyby powiedział, że także chce lody, to Jjong wymyśliłby zaraz jakiś zakład, byleby to Minho zapłacił.

            -Ech, dobra. Ja stawiam, ale następnym razem płaci ktoś inny- westchnął Jjong, nie próbując nawet wykorzystać swojego przyjaciela. Doskonale zdawał sobie sprawy, że nic by z tego nie zyskał. Wzrok Minho mówił mu wszystko.

            -No to chodźmy!- zawołał Jinki, chwytając Minho za rękę i ciągnąc na dziedziniec uczelni.

            -Bierzemy po dwie gałki!- odkrzyknął Jjong, biegnąc za resztą.



            Taemin patrzył z rozbawieniem na czwórkę chłopaków, biegnących przez dziedziniec. Też chciał zjeść lody. Uwielbiał ten słodki smak, zimno, kiedy przysmak rozpływał mu się w ustach. Westchnął. Tęsknił za tym, ale cóż mógł poradzić na to, że był teraz tylko duchem? Osobnikiem błąkającym się spokojnie po mieście. Nikt go nie widział, nikt nie słyszał. Aż do dzisiaj. Wpatrzył się w sylwetkę najwyższego chłopaka z biegnącej czwórki. Był przystojny, to Taemin musiał przyznać. Miał małą twarz, ale za to wielkie, niemal czarne oczy, które wyrażały najwięcej emocji w jego osobie. Nos idealny dla mężczyzny i pełne wargi, które w uśmiechu rozciągały się przypominając nieco żabi. I był wysoki, wysportowany. To było widać na pierwszy rzut oka. No i mógł zobaczyć, usłyszeć Taemina, a to było w tej chwili najważniejsze.

            -Mam nadzieję, że tu wrócisz. Męczy mnie już ta samotność- powiedział sam do siebie, uśmiechając się smutno pod nosem. Odwrócił się powoli, wykonując jakiś ruch taneczny, który przyszedł mu właśnie do głowy. Zerknął na swoje odbicie w lustrze. To było naprawdę dziwne. Mógł się odbijać w lustrze, ale tylko on te odbicie widział. Wykonał kolejny ruch taneczny, podchodząc do stojącego w kącie fortepianu. Cieszył się, że mógł grać, nawet teraz, kiedy nie miał powłoki cielesnej. Gra go uspokajała, wypełniała w pewien sposób pustkę. Co dziwniejsze mógł grać tylko na tym instrumencie, tylko w tym pomieszczeniu. Może to przez wspomnienia jakie się z nim wiązały? To tutaj po raz pierwszy zagrał na fortepianie. Pamiętał to doskonale. Chodził jeszcze do podstawówki, a jego starszy brat, Taesun, był na pierwszym roku studiów. Właśnie na tej uczelni. Taesun był utalentowany jeśli chodzi o tworzenie muzyki, umiał umiejętnie połączyć dźwięki tak, aby stworzyć coś niesamowitego. W tej sali przekonali się oboje, że Taemin także ma talent  do gry na fortepianie i tańca. Tak zaczęła się jego pasja. I dzięki tej pasji, mógł zwrócić teraz na siebie uwagę bruneta o niezwykle przenikliwych oczach i przekonać się, że nie jest tak do końca niewidzialny. Nie dla niego.

2 komentarze:

  1. Wooo matko jakie to szczęście, że to opowiadanie jest już zakończone... czekanie na kolejne rozdziały by mnie zabiło -.-
    A tak to przeczytam dziś wszystkoooo *_* (maniak SHINee i yaoi)

    J. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha, dokładnie tak samo! :3 Pewnie przeczytam jeszcze dzisiaj do końca! :***

    OdpowiedzUsuń