sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział 15


            -Jestem wykończony!- krzyknął Jjong, odchylając się do tyłu na krześle.

            -Czym?- spytał Jinki, wysyłając kolejnego smsa do Hyorin.

            -Ten chłopak to niewyżyta bestia jest! Nie spałem całą noc.

            Owa „bestia” spojrzała na niego, uśmiechając się wrednie pod nosem. Ostatnia noc była jedną z tych niezapomnianych. Pełna wrażeń, głośnych jęków, przyspieszonych oddechów i co chwilę obchodzonych orgazmów.

            -A podobno mieliście kończyć piosenkę, a nie kolejne „JongKey Show” urządzać- Onew położył telefon na ławce przed sobą, uśmiechając się pod nosem.

            -Nie wyszło. W ogóle to dziwię się, że Key da radę jeszcze siedzieć- mruknął Jjong, przymykając na chwilę powieki.

            -Chłopaki, kocham was i w ogóle jesteście dla mnie jak rodzina, ale ja naprawdę nie chcę znać szczegółów z waszego pożycia seksualnego- Lee skrzywił się lekko, wyciągając z plecaka porządnie zapisany już zeszyt i ołówek.

            -Kochasz nas? A ja myślałem, że kochasz Hyorin- Key nawalił się na przyjaciela od tyłu, dusząc go trochę.

            -Kocham i was i Hyorin, ale każdego w inny sposób. Was jak braci.

            -Och, jaka szkoda, a już miałem nadzieję…

            -Niewyżyta bestia.

            -Dobra, przerwijcie już te rozmowy. Kibum chodź ze mną do pokoju nauczycielskiego, profesor kazał nam przyjść przed lekcją po jakieś materiały- odezwał się dopiero teraz Minho, przysłuchując się rozmowie przyjaciół. Dzisiejsze zajęcia zaczynały się i kończyły nieco później, przez co niestety nie będzie mógł ponownie odwiedzić Taemina. Uśmiechnął się, wspominając słodki smak ust chłopaka. Gdyby mógł to zostałby z nim do końca swoich dni w tym szpitalu, całując miękkie wargi.

            -Dobra, chodź- westchnął Key, odrywając się od Jinki`ego i ruszając na korytarz. Szli jakiś czas w milczeniu, obserwując innych studentów, teraz siedzących pod ścianami i zajmujących się swoimi sprawami.

            -Co się wczoraj wydarzyło?- milczenie przerwał Kibum, obserwując ciągle błąkający się tajemniczy uśmieszek na charyzmatycznej twarzy jego przyjaciela.

            -Skąd to pytanie?

            -Przecież wiedzę, że jesteś jakiś taki wniebowzięty. Twoja charyzmatyczna buźka wszystko zdradza, więc co się wydarzyło?

            -Całowaliśmy się i przyznam, że był to najlepszy pocałunek jaki w życiu przeżyłem.

            -Jako przyszywana umma Taemina, powinienem cię teraz porządnie zbesztać, ale za bardzo się cieszę z tego powodu. I co jest z wami?

            -Nie wiem. Powiedziałem mu co do niego czuję, ale nic poza tym. Zobaczymy jak się sprawy potoczą.

            Zatrzymali się przed pokojem nauczycielskim i zapukali. Nauczyciel wyszedł, podając im całkiem spory plik książek i kazał zanieść do sali wykładowej. Tak więc chłopcy wracali właśnie do miejsca skąd przybyli. Przechodzili już koło przejścia na korytarz, prowadzący do nawiedzonej sali, kiedy ich uszu dobiegł dźwięk gry na pianinie. Spojrzeli na siebie zdezorientowani i długo nie czekając, ruszyli w stronę skąd dochodziły owe dźwięki. Minho wszedł do sali numer dwadzieścia trzy i stanął jak wryty, widząc chłopaka na wózku, grającego na fortepianie.

            -Taeminnie?- spytał, przesuwając się w bok, aby wpuścić do środka Kibuma. Chłopak oderwał głowę od fortepianu i obdarzył ich swoim promiennym uśmiechem. Minho miał wrażenie jakby cofnął się w czasie. Lee wyglądał dokładnie tak jak wtedy, gdy spotkał go po raz pierwszy i gdyby nie wózek, na którym siedział, Choi pomyślałby, że śni.

            -Minho, Key umma, Anyo!- powiedział Taemin, nie przestając grać na instrumencie.

            -Minnie skąd ty się tutaj wziąłeś i w ogóle to długo już tu jesteś?- Tym razem odezwał się Kibum, podchodząc do chłopaka. Taemin zwiesił głowę, przygryzając ze zdenerwowania swoją wargę.

            -Niedługo, jakieś pół godziny. Ja… tutaj przyjechałem- wydukał, bojąc się spojrzeć im w oczy.

            -Przyjechałeś? Na wózku? Sam? Taki kawał drogi?- Minho nie mógł wyjść ze zdziwienia, słysząc to.

            -Yhym. To nie daleko Minho, a ja pamiętałem drogę i chciałem trochę pograć. Brakuje mi tego tak samo jak tańca, a dopóki nie stanę na nogi, mogę tylko grać.

            -Grasz naprawdę pięknie. Dopiero teraz miałem okazję, aby cię posłuchać- Kibum oparł się o instrument, uśmiechając ciepło.

            -Powinieneś wracać do szpitala. Twoja rehabilitacja czeka. Key zanieś te rzeczy do sali i pożycz od Blinga kluczyki. Odwieziemy go- wtrącił Minho, zaciskając usta w wąską linijkę. Był zły. Taemin nie powinien jeździć samotnie przez miasto na wózku. Jeszcze by go samochód potrącił albo coś innego. Choi nie mógł go stracić.

            Kibum pokręcił potakująco głową, odbierając od Minho pakunki i rzucając krótkie „zaraz wracam”, zostawił ich samych. Taemin siedział ze spuszczoną głową i rękami złożonymi na kolanach, nie wiedząc jak się zachować. Czuł, że Minho jest na niego zły, mimo, że ten tego nie okazywał.

            -Powinieneś być bardziej rozsądny- odezwał się Choi, patrząc na smutną minę chłopaka. Serce mu się ściskało z tego powodu, ale nic nie mógł na to poradzić. Musiał dać dla młodszego chociaż namiastkę reprymendy.

            -Przepraszam- bąknął Taemin, bawiąc się swoimi palcami u rąk. W końcu podniósł do góry głowę, wstał i spróbował zrobić krok.

            -Uważaj- Minho automatycznie ruszył w jego stronę, ale zamarł w pół kroku, bo stopa Lee przesunęła się kilka centymetrów do przodu. Chłopak zaciskał zęby z wysiłku, starając się ruszyć też drugą stopą. Kropla potu jaka wystąpiła na jego czole, popłynęła po wydatnym policzku, aby w końcu zwisnąć na brodzie i skapnąć na podłogę. Udało się. Zrobił krok do przodu, po raz pierwszy od dwóch lat. Automatycznie podniósł do góry głowę, krzycząc:

            -Minho, widziałeś to?! Udało mi się!

            Choi podszedł do niego z uśmiechem na ustach, przytulił do siebie i pocałował, zanim ten spróbował zrobić kolejny krok. Taemin jęknął, odwzajemniając pocałunek i przytulając się swoim ciałem do ciała Minho.

            -Widziałem- wyszeptał Choi, odrywając się od ust chłopaka.

            -Nie złość się już na mnie.

            -Jakże bym mógł dłużej się na ciebie złościć, jeśli widzę jak wielkie robisz postępy?

            -Zrobiłem swój pierwszy krok.

            Lee mocniej wtulił się w pierś Minho, wsłuchując się w nieco przyspieszone bicie jego serca. Chciał, aby ta chwila trwała wiecznie, ale niestety przerwało ją głośne chrząknięcie Key.         

            -Wybaczcie, że wam przeszkadzam, ale melduję, że misja wykonana- powiedział Diva, potrząsając kluczykami od samochodu Jjong`a.

            -Co mu powiedziałeś, że dał ci kluczyki?- odezwał się Minho, nadal przytulając do siebie teraz nieco czerwonego Taemina.

            - Że chcę coś wyjąć z auta. I tak ledwo kontaktował, prawie śpi na ławce. Jinki obiecał, że zrobi mu zdjęcie jak zacznie się ślinić- na twarzy Key zagościł wredny uśmieszek.

            -Umma jesteś wredny- wtrącił Taemin, nie odrywając się od Minho.

            -Taka już moja natura, Minnie. To co idziemy?

            Choi kiwnął potakująco głową, podchodząc do wózka, aby młodszy mógł na nim usiąść. Taemin zrobił minę zbitego psa, spoglądając tęsknie na fortepian i w końcu usiadł. Naprawdę nie chciał wracać do szpitala. Opuścił go w końcu po dwóch latach, zauważając jak dużo się zmieniło w tak krótkim czasie. Chciał grać na fortepianie, chciał tańczyć. Westchnął, dotykając ręką swojej nogi. Cieszył się, że w końcu udało mu się wykonać pierwszy krok. Można powiedzieć, że musiał uczyć się chodzić jeszcze raz. Jak małe dziecko, co jeszcze nigdy nie stało na własnych nogach. Wiedział, że teraz będzie już łatwiej. Że z każdym kolejnym dniem coraz szybciej będzie mógł przemieszczać się na władnych nogach, a nie na wózku, którego miał już serdecznie dość. Jednak powrót do tańca zajmie mu nieco więcej czasu. Na nowo będzie musiał uczyć swoje ciało kroków tanecznych, a to ciężka i żmudna praca.

            -Rozchmurz się Taeminnie- powiedział Key, widząc smutną minę chłopaka, kiedy zbliżali się już do auta.

            -Łatwo mówić- bąknął Taemin, cały czas patrząc na swoje ręce, ułożone na kolanach.

            -Jak się uśmiechniesz to dam ci cukierka- Key nie dawał za wygraną. Nie lubił kiedy ten dzieciak się smucił. W ogóle to zastanawiał się jak Minho dawał radę patrzeć na jego smutną minę, kiedy ten był jeszcze duchem.

            -A jaki smak?- W oczach chłopaka automatycznie zabłysło kilka iskierek na dźwięk słowa „cukierek”.

            -Czekoladowe. Jjong schował kilka w samochodzie i sądzę, że się nie pogniewa jak mu kilka podkradniemy.

            Kibum puścił w stronę chłopaka perskie oko, uśmiechając się pod nosem, gdy na ślicznej twarzy "jego dziecka" ponownie zagościł uśmiech. Minho zaśmiał się w duchu na ten widok. Jego kochanie był małym łasuchem i zawsze, a to zawsze słodkości pomagały w opanowaniu złego lub smutnego nastroju chłopaka.

            Key otworzył samochód, siadając za kierownicą i grzebiąc w schowku. Taemin o własnych siłach przeniósł się na tylne siedzenie, a Minho zajął się schowaniem wózka do bagażnika. Kiedy już to zrobił, spojrzał pytająco na Kibuma, który wpychał właśnie do buzi najmłodszego cukierka.

            -Ja prowadzę- powiedział Key, uśmiechając się szatańsko pod nosem.

            -Mogę to zrobić. Nie jestem już aż tak zły- dodał, widząc nieco sceptyczną minę przyjaciela. Ten westchnął i usiadł na miejscu pasażera, mówiąc Taeminowi, aby ten zapiął pasy i zjadł szybciej tego cukierka. W końcu Kibum ruszył…

            To co Taemin przeżył podczas tej krótkiej jazdy, jeszcze nigdy nie miał okazji doświadczyć. Od strachu o własne życie, po prawie że ogłuchnięcie od krzyków Minho, który desperacko próbował wyrwać dla Key kierownicę, po okropne mdłości. Kilka razy nawet uderzył się głową o szybę z głośnym jękiem.

            -Ku*** Kibum, kto ci dał prawo jazdy?!- wrzasnął Minho, kiedy w końcu zatrzymali się pod budynkiem szpitala. Ludzie wokół patrzyli na nich z przerażeniem, uciekając jak najszybciej z pola ich widzenia.

            -Na egzaminie poszło mi lepiej- rzucił Key, jakby nigdy nic odpinając pas. Choi odwrócił się do tyłu i omal nie zszedł, widząc bladą jak śmierć twarz Taemina.

            -Spójrz co zrobiłeś, Minniemu!- wskazał na niego palcem, pospiesznie wysiadając z auta i otwierając tylne drzwi. Teraz był jeszcze bardziej wściekły. Po drodze omal nie potrącili kilku osób, prawie, że zrobili garaż z jednego ze sklepów i w ogóle to cud, że jeszcze żyli.

            -Skarbie, żyjesz?- spytał Taemina z czułością, odrywając jego kurczowo zaciśnięte dłonie na oparciu przedniego siedzenia. Chłopak odwrócił ostrożnie głowę w jego stronę, krzywiąc się i powiedział:

            -Zaraz zwymiotuję.

            Key automatycznie sięgnął po sportową torbę Jjong`a, która leżała obok chłopaka, wyciągnął z niej rzeczy i podstawił pod twarz Lee, akurat w momencie, gdy ten zaczął zwracać drugie śniadanie.

            Minho ukucnął obok niego, odgarniając z jego twarzy długie kosmyki i zaciskając usta w wąską linijkę. Miał ochotę zabić Kibuma. Przez tego idiotę jego kochanie wymiotowało. Nie daruje mu tego.

            -Już- wychrypiał Taemin, opierając się wygodnie o oparcie siedzenia i czerwieniąc z zażenowania. Key zajrzał do torby, krzywiąc się i wystawiając ją na zewnątrz.

            -Jjong mnie zabije- wymamrotał, zapisując sobie w pamięci, że musi najpierw pójść do łazienki.

            -Ja zrobię to pierwszy, jak tylko Minnie będzie bezpieczny w szpitalu- Choi spojrzał na niego lodowatym wzrokiem, na co po plecach Kibuma przeszedł niezbyt przyjemny dreszcz. Wszyscy odczekali kilka minut, aby upewnić się, że chłopak nie będzie więcej wymiotować, aż w końcu Minho wyjął z bagażnika wózek i pomógł mu na nim usiąść.

            Wchodzili właśnie na oddział, na którym leżał Taemin, gdy do ich uszu doszedł głos starszego brata Lee.

            -Taeminnie?! Gdzie ty do jasnej cholery byłeś?!

            Taemin spojrzał na brata nieco zażenowany, łapiąc Minho za rękę w geście ratunku. Ten automatycznie się odezwał:

            -Znalazłem go na mojej uczelni.

            -Jak to na uczelni?!

            -Normalnie. Grał sobie. Dostał już naganę, więc oszczędź mu tego.

            Taesun patrzył co chwilę to na jednego to na drugiego, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Przyszedł w odwiedziny do brata i zastał pustą salę, a gdy zaszedł na rehabilitację, tam też go nie znalazł. Zmartwiony i nieco wkurzony zaczął przeszukiwać szpital, ale bez skutku. Omal nie dostał zawału ze zmartwienia.

            -Muszę ci kupić telefon- mruknął pod nosem, przejmując od bruneta wózek.

            -Przepraszam, hyung- powiedział Taemin, patrząc na niego swoimi wielkimi oczami.

            -Ważne, że nic ci nie jest. Przełożyłem ci rehabilitację na później, więc lepiej od razu tam chodźmy.

            -Ja się będę zbierać. Taeminnie napij się najpierw wody albo herbaty- wtrącił Minho, czochrając długie włosy chłopaka. Ten kiwnął potakująco głową i już po chwili patrzył, jak Choi znika za zakrętem.

            Kibuma znalazł w męskiej łazience, zawzięcie próbującego pozbyć się mało przyjemnej zawartości z torby swojego chłopaka. Od razu odebrał mu kluczyki i ruszył na parking bez żadnego słowa. Key pobiegł za nim, krzycząc, aby najpierw zajechali do ich domu i prosząc, aby Minho nie mówił nic dla Jjong`a. Choi natomiast poważnie musiał się nad tym zastanowić, bo perspektywa natarcia nosa wrednej dive wydawała się być bardzo kusząca.

1 komentarz: