Po raz drugi
skreślił dopiero co napisany wers swojej części rapu, kiedy poczuł na sobie
czyjś wzrok. Z początku myślał, że to nauczyciel go obserwuje, chcąc się
upewnić, że stosuje się do jego zaleceń i pisze swój tekst, ale dziwne uczucie
nadal nie ustępowało. Podniósł do góry głowę, rozglądając się dookoła. Key
pochylał się nad swoim notatnikiem, gryząc koniuszek ołówka i zastanawiając się
co napisać. Jinki i Jjong siedzieli w drugim końcu sali, także coś bazgrząc w
swoich zeszytach. Kilku innych studentów robiło to samo, co jakiś czas zerkając
na chodzącego po pomieszczeniu nauczyciela. Zerknął w końcu w stronę drzwi i
zamarł. Stał w nich Taemin, patrząc na niego oczami pełnymi przerażenia. Minho
poczuł jak po jego plecach przechodzi dreszcz. Podniósł do góry jedną brew w
niemym pytaniu, co się stało?
-Mój czas się kończy, Minho. Taesun
hyung… On już podjął decyzję- powiedział Taemin, spuszczając swój wzrok. Minho
nie rozumiał jego słów. Co miał na myśli? Co to miało znaczyć?
-Chcą mnie odłączyć. Teraz- dodał
duch, a Minho na te słowa poczuł jak oblewa go zimny pot. W oka mgnieniu zerwał
się z krzesła, zostawiając swoje rzeczy tam gdzie leżały i kierując się
pospiesznie w stronę wyjścia.
-Choi Minho, co ty wyrabiasz?-
spytał nauczyciel, obserwując go z zaskoczeniem. Wszyscy teraz patrzyli na
chłopaka, próbując ogarnąć jego dziwne zachowanie. Ten jednak nic nie
odpowiedział, tylko wyszedł na korytarz i ruszył biegiem na zewnątrz. Kilka
minut później jechał swoim ścigaczem do szpitala, modląc się, aby zdążyć na
czas.
-Co go ugryzło?- spytał Jjong,
patrząc na puste krzesło, na którym kilka minut wcześniej siedział Choi.
-Martwię się. Pojechał w stronę
szpitala- odpowiedział Key, wyglądając przez okno. Czuł jakiś dziwny niepokój.
Przed oczami nadal miał twarz Minho. Był przerażony i blady, jakby coś się
stało.
-Proszę o spokój. Wracajcie do
pracy- wtrącił nauczyciel, podchodząc szybko do swojego biurka i zapisując coś
w dzienniku.
-Nie będę tu siedział i pisał te
durne teksty, kiedy mój przyjaciel mnie potrzebuje.- Key wepchnął do torby swoje
i Minho rzeczy i rzucił się do wyjścia, posyłając znaczące spojrzenie w stronę
Blinga. Ten jak na zawołanie zerwał się z krzesła, także się pakując i
podążając za swoim chłopakiem. Jinki obserwował ich przez chwilę, aż w końcu
krzyknął:
-Czekajcie na mnie! Idę z wami!- I ruszył
za znikającą w korytarzu parą. Nauczyciel nawet nie zdążył zareagować, wszystko
działo się tak szybko.
Minho wbiegł do szpitala, omal nie
potrącając jakiejś dziewczyny na kulach. Czuł jak czas mu się kończył. Kątem
oka widział postać Taemina, ponaglającego go ręką i biegnącego na odpowiedni
oddział.
-Cholera jasna!- zaklął pod nosem, kiedy
się poślizgnął na dopiero co wypolerowanej podłodze.
-Pospiesz się- rzucił Taemin,
znikając za zakrętem. Biegł na tyle szybko, na ile pozwalały mu zmęczone już
nogi. Oddychał ciężko, a pot ściekła po jego twarzy. Czuł się tak jakby
przebiegł maraton. W końcu ścigał się z czasem.
Jak tylko znalazł się w sali
Taemina, zobaczył, że jest w niej kilka osób. Jakaś kobieta, bardzo podobna do
chłopaka leżącego na szpitalnym łóżku. Przytulał ją wysoki mężczyzna. Oboje
mieli miny, jakby pogodzili się z tym co mają zamiar zrobić. Taesun stał przy
drzwiach z kamienną twarzą. Obok Taemina stał lekarz w białym fartuchu,
obserwując śpiącego chłopaka.
-Nie możecie tego zrobić!- krzyknął
Minho, próbując złapać oddech. Serce waliło mu w piersi tak, jakby zaraz miało
wyskoczyć. Wszyscy spojrzeli na niego z zaskoczeniem. Jedynie Taesun go
rozpoznał.
-Wyjdźmy na zewnątrz- powiedział,
podchodząc szybko do bruneta, jednocześnie dając znak lekarzowi, aby nie
przerywał.
-Chcecie go zabić- rzucił Minho,
cofając się o krok. Taseun złapał go za ramię, starając się wyprowadzić z
pomieszczenia.
-On tylko cierpi. Tak będzie dla
niego lepiej.
-Mylisz się! On wcale nie chce
umierać! Jest szczęśliwy, wy tego nie rozumiecie!
Taesun ścisnął go mocno za ręce,
ciągnąc w stronę wyjścia. Minho próbował mu się wyrwać z przerażeniem, patrząc
jak lekarz powoli odkleja plaster przyklejony wokół ust Taemina, podtrzymujący
na miejscu rurkę od respiratora. Nie mógł go stracić, nie chciał. Taemin był
jego miłością, przyjacielem. Nie ważne, że nie mógł go pocałować, czy
przytulić. Liczyło się to, że mógł go słuchać i obserwować. To dawało mu
radość. Poczuł jak wilgotnieją mu oczy.
-Minho chciałem ci powiedzieć, że
dzięki tobie byłem naprawdę ostatnio szczęśliwy- usłyszał cichy szept Taemina,
który pojawił się koło swojego ciała. Płakał. Widział jak srebrzyste stróżki
powoli spływały po jego ślicznej twarzy. W oczach natomiast miał cierpienie,
tak wielkie, że Minho poczuł jak serce mu się ściska z żalu.
-Byłeś moim pierwszym i jedynym przyjacielem.
Moją pierwszą miłością. Dziękuję ci za ostatnie miesiące i przepraszam, że nie
mogliśmy się poznać w innych okolicznościach- Taemin zerknął na lekarza, który
wyciągał właśnie respirator z jego ust. Wiedział, że bez tej maszyny jego płuca
nie otrzymają tlenu i serce przestanie bić.
-Kocham cię, Minho. Całym sobą-
dodał, przenosząc wzrok na znieruchomiałego w przerażeniu chłopaka. Minho
uderzył z całej siły Taesuna, który trzymał go w swoim uścisku i rzucił się do
łóżka Taemina, odpychając na bok lekarza. Czuł jak jego serce powoli rozpada
się na kawałki. Złapał za nieruchomą rękę i zerknął na ducha Taemina, stojącego
tuż obok. Z przerażeniem stwierdził, że Minnie znikał. Tak po prostu, tracił
swoją ostrość, wnikał w powietrze.
-Nie Minnie, nie zostawiaj mnie!
Proszę! Ja też cię kocham, więc do cholery, nie zostawiaj mnie!- krzyknął,
pochylając się nad nieruchomą twarzą i całując łapczywie jego usta. Chwilę
później usłyszał kobiecy krzyk. Podniósł głowę z nadzieją, stwierdzając, że
Taemin już zniknął. Zerknął na kardiomonitor. Jedno uderzenie serca, drugie
coraz wolniejsze. W końcu przeciągły pisk i pozioma kreska.
Upadł na podłogę, nie wiedząc w
ogóle co się dzieje. Czas się zatrzymał, z resztą tak jak jego serce. W głowie
ciągle słyszał przerażający pisk i tylko jedna myśl: TAEMIN ODSZEDŁ. Spróbował
się podnieść, niemal rozpaczliwie łapiąc za zimną dłoń chłopaka. Płakał. Nie,
to za mało powiedziane. On ryczał. Całą twarz miał pokrytą mokrymi kroplami.
Praktycznie też nic nie widział, przez coraz to nowsze łzy. Jego świat się
zawalił. Życie przestało mieć sens.
Podniósł się powoli, kierując w
stronę płaczącego Taesuna. Nie zastanawiał się długo, tylko uderzył go z całej
siły w twarz. Chłopak zatoczył się na ścianę obok, zanosząc się większym
szlochem. Ktoś chwycił Minho za ręce i spróbował wyciągnąć go z pomieszczenia.
Ostatkiem świadomości zdołał zarejestrować, że był to Jjong, który wpadł przed
chwilą do środka.
-Minho…- powiedział Key, kiedy jego
przyjaciel znalazł się na korytarzu. Nie wiedział co mógł więcej zrobić.
Widzieli poprzednią scenę bardzo wyraźnie. Nadal nie mogli otrząsnąć się z
szoku. Spojrzał w oczy Minho i z przerażeniem stwierdził, że są puste. Bez
wyrazu, bez dawnej iskierki. Po prostu jedna wielka czarna otchłań.
Nagle rozległ się krzyk dobiegający
z sali Taemina. Minho ostatkiem sił niemal doczołgał się do drzwi i zamarł.
Lekarz pochylał się nad Taeminem w zaskoczeniu. Na kardiomonitorze nie widniała
już podłużna linia, tylko krzywa, rejestrująca pracę serca. Chłopak zerwał się
na równe nogi, wbiegając do środka. Taemin leżał z otwartymi oczami, poruszając
lekko głową i dłońmi.
-Minnie?- spytał Minho, czując jak
jego serce powoli wraca na swoje miejsce. Nie wiedział jak to możliwe. Jak
wytłumaczyć to co się przed chwilą stało, ale on żył. Lee Taemin nie odszedł.
Wrócił do świata żywych i patrzył teraz na niego zaskoczonym wzrokiem.
-Kim jesteś?- rozległ się cichutki
głos Taemina.
-To ja, Minho. Pamiętasz mnie?
Taemin pokręcił przecząco głową, nie
wiedząc co się dzieje. Wszyscy patrzyli na niego z niedowierzaniem. Nie znał
chłopaka, pochylającego się nad nim. Rozpoznał tylko trzy osoby znajdujące się
w pomieszczeniu. Jego rodzice i Taesun.
-Hyung- powiedział cicho,
uśmiechając się do brata. Ten podszedł do niego na drżących nogach i przytulił
do siebie.
-Minnie, ty naprawdę mnie nie
pamiętasz?- spytał Minho, powoli odsuwając się od jego łóżka. Wielkie brązowe
oczy Taemina wyraźnie dawały mu odpowiedź. Nie pamiętał go. Poczuł jak kolejne
łzy cisnął mu się do oczu. Wiedział, że nie ma już czego tutaj szukać. Poczuł,
że musi jak najszybciej opuścić to miejsce, więc ruszył w stronę wyjścia,
omijając zaskoczonych przyjaciół. Jego serce znowu rozpadło się na kawałki. Ponownie
stracił grunt pod nogami, a świat zawirował.
Jeszcze niegdy się tak nie poryczałam :'(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie następny rozdział. Jeśli tak to proszę, dodaj go jak najszybciej. Nie masz pojęcia jak teraz się czuję. Czuję się... jak Minho. Czuję się jakbym była nim i przeżyła to wszystko. Moje serce rozpadło się na kawałki. Ja nie płaczę. Ja ryczę. :'( Podziwiam cię :)
OdpowiedzUsuńpierwszy raz rozpłakałam się czytając coś. tak to tylko oglądając dramy. jestes swietna. dziekuje ci
OdpowiedzUsuńEun-ji
noo nie, to zbyt wiele dla mojej wrażliwej duszy -.-
OdpowiedzUsuńryczę, płaczę, jejuu to było takie smutneee
W końcu zostałam doprowadzona do płaczu. Czekałam na łzy od miesiąca.
OdpowiedzUsuńIde czytać dalej.
Nie będę beczeć... nie bd... a jednak bd... czytam twojego bloga i powiem ci że to opo jest takie piękne... uczucia w nim zawarte... brak mi słów
OdpowiedzUsuńPrawie się nie poryczałam... mój brat sądził, że coś mi się stało... to jest piękne... ubóstwiam twoje opowiadania, a zwłaszcza te...
OdpowiedzUsuńMinako z http://sprzecznyswiatmiko.crazylife.pl/
Boże popłakałam się ;( co teraz bedzie ??
OdpowiedzUsuńWiesz.. nie shippuje 2min, a przez Ciebie, wyję jak durna. Na prawdę... gratuluje pomysłu !
OdpowiedzUsuń