sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział 9


          Minho już od miesiąca codziennie przychodził do szpitala, aby posiedzieć przynajmniej godzinę przy śpiącym Taeminie. Cieszyło go to, że może dotknąć jego ręki i poczuć delikatną skórę. Wtedy wydawał mu się taki prawdziwy. W nawiedzonej sali spędzał czas podczas przerw i zaraz po zajęciach, grając na fortepianie i rozmawiając z Taeminem. To było takie inne. W szkolnej sali numer dwadzieścia trzy mógł z nim rozmawiać, obserwować żywe reakcje na jego twarzy, a w szpitalnej o tym samym numerze co w szkole, mógł go dotykać. Delikatnie i czule ciepłego policzka, trzymać za rękę. W ten sposób miał go przy sobie więcej w każdej postaci: duchowej jak i cielesnej.

            Wstawał właśnie z podłogi na, której siedział, kiedy odezwał się do niego Taemin:

            -Dzisiaj nie będę sam.

            Zerknął na niego, unosząc do góry jedną brew w geście zaskoczenia. Chłopak uśmiechnął się do niego lekko i kontynuował:

            -Mój brat dziś do mnie przyjdzie.

            -Dlaczego dopiero dzisiaj? Przychodzę do ciebie od miesiąca i ani razu nie widziałem, aby ktoś cię jeszcze odwiedzał.

            -Nie mniej im tego za złe. Moi rodzice… przychodzenie do mnie jest dla nich bardzo bolesne. Ostatnim razem, kiedy mama mnie odwiedziła, były moje urodziny. Płakała tak bardzo, że aż źle się poczuła. Ma słabe serce, nie może się przemęczać emocjonalnie. Tata nie ma czasu, praca, dom. A hyung… Taesun przyjdzie dzisiaj.

            -Dlaczego akurat dzisiaj?

            -To bo nasz dzień. Właśnie w tym dniu odkryłem swój talent.

            Minho zamyślił się przez chwilę i w końcu zapytał:

            -Mam tutaj zostać? Może chcesz iść tam do niego i pobyć przez chwilę sam.

            -Nie. Idź tam. Porozmawiaj z nim. Może dowiesz się o mnie czegoś więcej. Wiesz, że nie umiem mówić o sobie.

            Miał rację. Minho spytał go którego dnia o to jaki był przed wypadkiem. Chłopak nie umiał mu na to odpowiedzieć. Nie wiedział jak ocenić samego siebie, a kto mógł mu lepiej opowiedzieć jaki był, jak nie człowiek, który znał go od dzieciństwa? Uśmiechnął się, kiwając głową i wychodząc z pomieszczenia.

            Taemin patrzył jeszcze przez chwilę jak jego przyjaciel znikał za drzwiami. Cieszył się, że Minho odkrył prawdę. Teraz byli ze sobą jeszcze bliżej niż przedtem. Było im łatwiej poznawać siebie nawzajem. Czasem przychodził do szpitala, stawał w drzwiach i obserwował jak Minho delikatnie ściska jego rękę. Czuł wtedy frustrację, bo mimo, że wyraźnie widział, że ten trzyma jego dłoń, nie mógł poczuć tego dotyku. A pragnął tego. Z każdym kolejnym dniem pragnął Minho coraz więcej. Nie tylko rozmów z nim i wymiany spojrzeń. Chciał poczuć jego ciepłą skórę na swojej. Wdychać jego czekoladowy zapach, pocałować pełne wargi, wpleść palce w gęste włosy. Westchnął, kręcąc głową w obie strony.

            -Dlaczego musiałem się zakochać akurat teraz? Akurat wtedy kiedy jestem tym kim jesteś?- zapytał, ale nie uzyskał odpowiedzi. Znowu został sam.



            Jak tylko wszedł do szpitalnej sali, zauważył, że ktoś jest razem z Taeminem. Przystanął na chwilę w drzwiach, przyglądając się starszemu od niego mężczyźnie. On i Taemin byli do siebie w pewien sposób podobni. Od razu było widać, że są rodzeństwem. Takie same wielkie, brązowe oczy i kształt ust. Taesun miał jedynie ciemniejszy kolor włosów i nieco mniej delikatne rysy. Był też nieco wyższy. Taemin był śliczny, a Taseun jedynie przystojny. Spojrzenia obu mężczyzn spotkały się. Tym razem Minho odnalazł kolejną różnicę między braćmi, w oczach starszego chłopaka nie było tych  żywych iskierek, które codziennie widywał u swojego przyjaciela.

            -To ty jesteś tym chłopakiem co przychodzi codziennie do Minniego?- odezwał się starszy, obserwując uważnie Minho. Głos też miał inny. Bardziej męski, nie tak delikatny jak Minnie.

            -Tak, to ja- odpowiedział Minho, podchodząc do niego i wyciągając w jego stronę swoją dłoń:

            -Choi Minho.

            -Lee Taesun- uścisnął wyciągniętą dłoń, potrząsając nią lekko.

            -Dlaczego tu przychodzisz?- spytał, patrząc jak brunet siada na wolnym krześle i delikatnie głaszcze policzek pogrążonego we śnie chłopaka.

            -Bo jestem jego przyjacielem.

            -To niemożliwe. Minnie nie miał przyjaciół, a jak próbował ich zdobyć, to sam widzisz co z niego zostało.

            -Ma mnie.

            -Wiedziałbym o tobie. Taemin wszystko mi mówił. Pochwaliłby się, gdyby miał kogoś tak bliskiego. Poza tym nigdy wcześniej cię nie widziałem.

            Minho nie odrywał wzroku od twaryz Taemina, uśmiechając się lekko pod nosem.

            -Teraz ma mnie. Wtedy mnie jeszcze nie znał- powiedział, wywołując zaskoczenie na twarzy starszego brata swojego ukochanego. Chłopak powoli zastanawiał się, czy brunet nie jest przypadkiem chory umysłowo.

            -Nie wiem co masz na myśli, ale dziękuję ci. Za to, że go odwiedzasz. Myślę, że Minnie byłby szczęśliwy, gdyby wiedział, że jest ktoś inny kto chce się z nim przyjaźnić.

            -On to wie i masz rację, jest z tego powodu szczęśliwy.

            -Co masz na myśli?

            -Ciężko to wytłumaczyć, ale mogę ci powiedzieć tylko tyle, że nie jestem szalony.

            Taesun szczerze w to wątpił. Jego brat leżał w śpiączce od dwóch lat. Zapewne cierpiał, nie mogąc się ruszyć, nic powiedzieć, czy zobaczyć. Niby jak miał poznać tego chłopaka? Jak miał się cieszyć z jego obecności? Nie mógł.

            -Jaki on był?- spytał Minho, dopiero teraz przenosząc swoje uważne spojrzenie na starszego mężczyznę.

            -Masz na myśli to jaki był przed wypadkiem?

            -Tak.

            Na twarz Taesuna wykwitł lekki uśmiech, kiedy ten przypominał sobie lata dzieciństwa. Tęsknił za nimi. Za beztroską, zabawą. Za śmiechem jego młodszego brata, zawsze pełnego energii.

            -Był jak wiewiórka na haju. Zawsze radosny, promieniował wręcz optymizmem. W jego obecności nie można było się nie cieszyć. Kochał słodycze. Dla paczki swoich ulubionych żelek stawał się uroczym stworzeniem. Samym uśmiechem umiał wyłudzić u ludzi trochę słodkości. Kochał tańczyć, wymyślać coraz to nowe kroki, grać na pianinie. I cały czas gadał. Non stop, jak katarynka. W domu wszyscy go kochali, dlatego nadal nie potrafię zrozumieć dlaczego nie miał przyjaciół. Dlaczego go odrzucali? Podejrzewam, że to przez zazdrość, a mieli czego mu zazdrościć- powiedział, patrząc z czułością na pogrążoną we śnie twarz Taemina.

            -Teraz jest zupełnie inny- stwierdził Minho, oczami wyobraźni widząc jak Taemin robił słodkie oczka, aby tylko dostać coś słodkiego.

            -Był też uzależniony od wszelkiego rodzaju mleka smakowego. Szczególnie bananowego. Mógł je pochłaniać litrami i nigdy nie miał dość. Masz rację, teraz jest inny.

            Minho nic więcej nie odpowiedział. Nie chodziło mu o to, że Taemin jest inny, bo spał. Jego duch różnił się od tego pełnego życia chłopaka, o którym opowiadał Taesun. Był bardziej spokojny, opanowany, nie mówił wcale tak dużo. „Może gdyby się obudził, znowu byłby taki jak kiedyś”- pomyślał, poprawiając zmarszczkę na białej kołdrze.

            -Dziękuję, że mi o nim opowiedziałeś. Dzisiaj jest dla was ważny dzień, lepiej jak zostawię cię z nim sam na sam- powiedział, przenosząc wzrok na brata Taemina. Ten kiwnął tylko głową, machając mu na odchodnym. Nawet nie zastanowił się nad faktem, skąd brunet wiedział o ich wspólnym dniu. Minho wyszedł, wyciągając z kieszeni telefon. Brak jakichkolwiek wiadomości. Zastanowił się chwilę i w końcu napisał:

            „Do: Koko maniak;

            Co robicie?”

            Odpowiedź przyszła po kilku minutach.

            „Od: Koko maniak;

            Pilnuję, aby ta dwójka nie rozwaliła mi domu. Nie wiem co z nimi nie tak. Nagle postanowili urządzić sobie mini orgię, tylko dlaczego nachodzi ich na to ochota zawsze w mojej obecności?!”

            Zaśmiał się pod nosem, wyobrażając sobie spanikowaną minę Jinki`ego.

            „Od: Minho;

            Wpadnę za kilka minut do ciebie i ostudzę ich zapał. Za ten czas postaraj się ich jakoś rozdzielić.”

            „Od: Koko maniak;

            Kur… Key ma zdecydowanie za długie paznokcie. Udrapał mnie jak chciałem go odciągnąć! Oszaleję kiedyś przez nich i będziesz mnie odwiedzać w psychiatryku ;/”
            Chłopak przyspieszył nieco kroku, wiedząc, że jeśli się nie pospieszy, będzie musiał zbierać resztki Onew z podłogi, bo napalony dinozaur i diva to mimo wszystko niebezpieczne stworzenia.

1 komentarz:

  1. Jak ty to robisz, że z poważnego wątku w jednej linijce dochodzi do dzikich komediowych orgii w drugiej? :D XD

    OdpowiedzUsuń